To, co pasterz zobaczył, my także możemy widzieć, ponieważ aniołowie wzlatują pod niebiosa w każdą noc Bożego Narodzenia. Musimy ich tylko rozpoznać.
Podczas gdy szedł, jego gęste, jasne loki spadały mu coraz bardziej na czoło i oczy. Ruszał raz po raz głową, żeby odrzucić włosy i móc spojrzeć w górę. Kiedy mu się to w końcu udało i kiedy spostrzegł twardy wyraz twarzy żołnierza, nie przestraszył się, lecz stanął i z czarującym uśmiechem prosił go o wypicie wody, którą przyniósł. Ale żołnierz nie miał wcale ochoty korzystać z dobrodziejstwa dziecka, które uważał za swojego wroga. Nie patrzył w dół, na jego piękną twarzyczkę, stał sztywny i nieporuszony i udawał, że nie rozumie, o co dziecku chodzi.
Chłopiec zdawał się tego nie pojmować, że tamten chce go odprawić. Uśmiechał się nadał z równą ufnością, wzniósł się na czubkach palców i wyciągnął ręce w górę, jak najwyżej potrafił, aby wysokiemu żołnierzowi łatwiej było dosięgnąć wody.
Legionista poczuł się tak dotknięty okazywaniem mu przez dziecko pomocy, że chwycił za oszczep, by zmusić małego do ucieczki.
Ale w tej samej właśnie chwili upał i żar słoneczny z taką gwałtownością zaatakowały żołnierza, że ujrzał latające przed oczyma czerwone płatki i uczuł, jak mózg mu topnieje w głowie. Zląkł się, że słońce go zabije, jeśli natychmiast nie znajdzie w czymś ulgi.
I w strachu przed niebezpieczeństwem, które nad nim zawisło, cisnął oszczep na ziemię, chwycił dziecko w obie ręce, uniósł je w górę i wyssał, jak potrafił, wodę, którą trzymało w dłoniach.
W ten sposób zaledwie parę kropel dostało mu się na język, ale nie potrzeba mu było więcej. Jak tylko poczuł smak wody, miły chłód przejął jego ciało, a hełm i pancerz przestały go palić, przestały ciążyć. Promienie słoneczne straciły swą zabójczą moc. Jego spieczone wargi znowu odwilgły, a czerwone płatki przestały mu tańczyć przed oczyma.
Zanim miał czas to zauważyć, postawił z powrotem dziecko na ziemi, a ono pobiegło znowu bawić się na łące. Zdziwiony zaczął teraz mówić do siebie samego.
- Cóż to za woda, którą mi to dziecko podało? To był wspaniały napój. Naprawdę powinienem okazać mu swoją wdzięczność.
Ale ponieważ nienawidził malca, odrzucił szybko te myśli. „To przecież tylko dziecko - pomyślał. -Ono nie wie, dlaczego postępuje tak czy inaczej. Szuka tylko zabawy, która mu sprawia najwięcej przyjemności. Czy pszczoły albo lilie okażą mu jakąś wdzięczność? Nie potrzeba, abym przysparzał sobie kłopotów z powodu tego chłopca. On nawet nie wie, że mi pomógł.”
A w chwilę później, kiedy zobaczył, że z bramy wychodzi przywódca rzymskich żołnierzy stacjonujących w Betlejem, poczuł się jeszcze bardziej, o ile to możliwe, rozzłoszczony na dziecko. „Widzisz! - pomyślał - na jakie naraziłbym się niebezpieczeństwo przez pomysły tego malca! Gdyby Woltigiusz przechodził tędy tylko nieco wcześniej, zobaczyłby mnie z dzieckiem w objęciach.”
Tymczasem dowódca podszedł prosto do żołnierza i zapytał go, czy mogliby pomówić z sobą tak, żeby ich nikt nie słyszał. Miał mu powierzyć pewną tajemnicę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |