Z legend Chrystusowych

To, co pasterz zobaczył, my także możemy widzieć, ponieważ aniołowie wzlatują pod niebiosa w każdą noc Bożego Narodzenia. Musimy ich tylko rozpoznać.

Kiedy tak myślał, zwróciła jego uwagę jakaś młoda kobieta, która porwawszy swoje dziecko, w nagłej ucieczce rzuciła się ku niemu. Żaden z legionistów, koło których musiała przebiec, nie mógł zastąpić jej drogi, ponieważ byli zajęci walką z innymi kobietami, w ten więc sposób dotarła do końca galerii.

„Patrzcie no, uchodzi szczęśliwie! - pomyślał żołnierz. - Ani ona, ani dziecko nie są ranne. Gdyby nie to, że ja tu stoję...”

Kobieta w takim pędzie biegła ku żołnierzowi, że ten nie zdążył przyjrzeć się jej twarzy ani twarzy dziecka. Wyciągnął miecz, a ona rzuciła się na mego z dzieckiem w objęciach. Był pewny, że w następnej sekundzie oboje, matka i dziecko, padną na ziemię przeszyci mieczem.

Ale w tej samej chwili usłyszał nad głową gniewne brzęczenie i zaraz potem uczuł gwałtowny ból w oku. Był on tak przeszywający i dotkliwy, że go ogłuszył i zamroczył, a wtedy miecz wypadł mu z ręki.

Podniósł rękę do oka, natrafił na pszczołę i zrozumiał, że to właśnie ukłucie żądła małego owada wywołało tak straszny ból. Schylił się, sięgnął błyskawicznie po miecz w nadziei, że jeszcze nie będzie za późno zatrzymać uciekających.

Ale mała pszczółka doskonale wykonała swoje zadanie. Przez tę chwilkę, na którą oślepiła żołnierza, młodą matka zdołała zbiec obok niego po schodach. Choć pogonił za nią, jak mógł najszybciej, nie udało mu się jej znaleźć. Zniknęła i nikt nie mógł jej odszukać w całym tym wielkim pałacu.

Następnego dnia żołnierz stał z kilkoma swymi towarzyszami na straży w bramie. Godzina była wczesna i ciężkie wrota dopiero co otwarto. Lecz zdawało się, jakby się nikt nie spodziewał, że będą tego ranka otwarte, ponieważ gromady robotników nie wychodziły, jak co rana, do pracy w polu. Wszyscy mieszkańcy Betlejem byli tak przerażeni nocną rzezią,, że nikt nie odważył się opuścić swego domu.

- Na mój miecz - powiedział żołnierz, gdy stał, wypatrując w głąb ciasnej ulicy wiodącej do bramy -myślę, że Woltigiusz powziął niemądrą decyzję. Byłoby lepiej, gdyby zostawił wrota zamknięte, a kazał przeszukać każdy dom w mieście, żeby znaleźć chłopaka, któremu udało się ujść z uczty. Woltigiusz liczy na to, że jego rodzice będą próbowali uprowadzić go stąd, jak tylko się dowiedzą o otwarciu bram, i spodziewa się, że ja go złapię właśnie tu w bramie. Obawiam się jednak, iż ten rachunek może zawieść. A ukryć dziecko nie dałoby im się tak łatwo!

I zaczął się zastanawiać nad tym, czy spróbują go schować w koszu z owocami wiezionym przez osła, czy też w jakimś olbrzymim dzbanie na olej, a może wśród worków ze zbożem, w karawanie.

Kiedy tak stał, oczekując, że będą go chcieli podejść w ten sposób, spostrzegł mężczyznę i kobietę idących spiesznie ulicą w dół w kierunku bramy. Szli szybko, rzucając poza siebie trwożne spojrzenia, jakby uciekali przed jakimś niebezpieczeństwem. Mężczyzna niósł w ręce siekierę, dzierżąc ją mocno, jakby był zdecydowany siłą utorować sobie drogę, gdyby mu ją ktoś zagrodził.

Więcej na następnej stronie

«« | « | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Maj 2024
N P W Ś C P S
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
Pobieranie... Pobieranie...