Z legend Chrystusowych

To, co pasterz zobaczył, my także możemy widzieć, ponieważ aniołowie wzlatują pod niebiosa w każdą noc Bożego Narodzenia. Musimy ich tylko rozpoznać.

Kobieta widząc jego zmieszanie, zapytała:

- Czy teraz pozwolisz nam już iść?

Żołnierz milcząc cofnął włócznię, którą zagradzał przejście, i ustąpił na bok.

Kobieta zaś narzuciła z powrotem szatę na kwiaty, patrząc na to, co niosła na ramieniu, z uśmiechem pełnym wdzięku.

- Wiedziałam, że nie zrobisz mu nic złego, jeśli je tylko zobaczysz - powiedziała do żołnierza.

Potem odeszli spiesznie, a żołnierz stał, patrząc za nimi, dopóki nie znikli mu z oczu.

I podczas gdy tak biegł za nimi wzrokiem, wydawało mu się na nowo rzeczą pewną, że to nie naręcze lilii niesie kobieta na ramieniu, ale prawdziwe, żywe dziecko.

Jeszcze tak stał, spoglądając za obojgiem wędrowców, gdy usłyszał z góry od strony ulicy donośne wołanie. To w pędzie nadjeżdżał Woltigiusz i kilku jego ludzi.
- Zatrzymaj ich! - krzyczeli. - Zamknij przednimi bramę! Nie daj im uciec!

Gdy dobiegli do żołnierza, opowiedzieli, że wpadli na ślad chłopca, który uszedł. Szukali go potem w jego domu, lecz stamtąd umknął im znowu. Widzieli uciekających z nim rodziców. Ojciec był silnym mężczyzną o siwej brodzie, w ręku niósł siekierę; matka była wysoką kobietą. Ukrywała dziecko, narzuciwszy na nie szatę.

W chwili, gdy Woltigiusz to opowiadał, wjechał w bramę Beduin na dobrym komu. Żołnierz bez słowa rzucił się ku jeźdźcowi. Zepchnął go z konia i powalił na ziemię, jednym skokiem sam znalazł się w siodle i pognał wzdłuż drogi.

W parę dni później jechał żołnierz przez straszną górską pustynię, jaka rozciąga się w południowej części Judei. Ścigał nadal troje uciekających i był już wprost zrozpaczony tym, że ten bezowocny pościg zdaje się nie mieć końca.

- Wygląda to tak, jakby ci ludzie umieli zapadać się pod ziemię - narzekał. - Ile razy w ciągu tych dni byłem tak blisko nich, że miałem już cisnąć włócznią za dzieckiem, a jednak mi uszli! Zaczynam w to wierzyć, że nigdy ich nie dogonię.

Opuszczała go odwaga, jak tego, któremu się zdaje, że walczy z jakąś przemożną siłą. Zapytywał sam siebie, czy to możliwe, aby bogowie strzegli przed nim tych ludzi.

- Daremny trud! Lepiej zawrócić, zanim zginę z głodu i pragnienia w tym pustynnym kraju! – mówił raz po raz do siebie.

Ale zaraz chwytał go strach przed tym, co może go czekać, jeśli wróci do domu z pustymi rękami. To on przecież dwukrotnie pozwolił uciec temu dziecku. To nieprawdopodobne, by Woltigiusz czy Herod mogli mu przebaczyć coś podobnego.

Więcej na następnej stronie

«« | « | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Maj 2024
N P W Ś C P S
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
Pobieranie... Pobieranie...