To, co pasterz zobaczył, my także możemy widzieć, ponieważ aniołowie wzlatują pod niebiosa w każdą noc Bożego Narodzenia. Musimy ich tylko rozpoznać.
Idący z Jerozolimy odpowiadali im:
- Nie, waszego syna nie spotkaliśmy nigdzie, ale w świątyni widzieliśmy bardzo piękne dziecko. Był to jakby jeden z niebieskich aniołów. I ono właśnie przeszło przez Wrota Sprawiedliwości.
Chętnie by opowiedzieli jak najdokładniej o tym wszystkim, ale rodzice zgubionego chłopca nie mieli czasu słuchać.
Uszli znowu kawałek, spotkali dalszych ludzi, więc znowu ich pytali.
Lecz wracający z Jerozolimy chcieli opowiadać jedynie o jakimś bardzo pięknym dziecku, które wyglądało, jakby zstąpiło z nieba, i które przeszło przez Rajski Most.
Staliby chętnie i mówili o tym aż do późnego wieczora, ale mężczyzna i kobieta nie mieli czasu ich słuchać, tylko spieszyli do miasta.
Chodzili ulicami to w górę, to w dół, ale dziecka nie znaleźli. Przyszli wreszcie w pobliże świątyni.
Już mieli ją minąć, gdy kobieta rzekła:
- Skoro tu jesteśmy, to wejdźmy przecie i zobaczmy, cóż to za dziecko, o którym mówią, że zstąpiło z nieba!
Weszli i pytali, gdzie by mogli zobaczyć to dziecię.
- Idźcie prosto przed siebie aż tam, gdzie siedzą świątobliwi nauczyciele ze swoimi uczniami. Tam jest to dziecię. Starcy posadzili je między sobą, zadają mu pytania i on ich pyta, i zdumiewają się nad nim wszyscy. A w dole na dziedzińcu zebrał się cały lud, żeby bodaj ujrzeć cień tego, który podniósł do swoich ust Głos Książęcia Świata.
Mężczyzna i kobieta przecisnęli się przez tłum ludzi i ujrzeli, że dziecko siedzące pośród uczonych w Piśmie, to właśnie ich syn.
Skoro tylko kobieta poznała swoje dziecko, zaczęła płakać.
A chłopiec siedzący wśród uczonych mężów usłyszał, że ktoś płacze, i poznał, że to jego matka. Wstał tedy i podszedł do matki, a matka i ojciec wzięli go między siebie i wyszli z nim ze świątyni.
Lecz matka płakała dalej. Więc zapytało ją dziecko:
- Dlaczego płaczesz? Przyszedłem przecie do ciebie, skoro tylko usłyszałem twój głos.
- Jakże nie mam płakać? - rzekła matka. - Sądziłam, że jesteś stracony dla mnie.
Wyszli z miasta, zmrok zapadał, a matka płakała ciągle.
- Dlaczego płaczesz? - zapytało dziecko. – Nie wiedziałem, że dzień upłynął. Zdawało mi się, że to jeszcze rano, i przyszedłem do ciebie, jak tylko usłyszałem twój głos.
- Jakże nie mam płakać? - rzekła matka. -Szukałam cię cały dzień. Sądziłam, że jesteś stracony dla mnie.
Wędrowali całą noc, a matka płakała ciągle. Gdy zaczęło świtać, rzekło dziecko:
- Dlaczego płaczesz? Nie szukałem swojej własnej chwały, lecz Bóg pozwolił mi robić cuda, ponieważ chciałem pomóc tym trzem biednym ludziom. Ale jak tylko usłyszałem twój głos, przyszedłem znów do ciebie.
- Synu mój - rzekła na to matka - płaczę, albowiem ty i tak stracony jesteś dla mnie. Nigdy już więcej nie będziesz należał do mnie. Odtąd dążeniem twoim w życiu będzie sprawiedliwość, twoją tęsknotą raj, a twoja miłość obejmie wszystkich tych biednych ludzi, którzy zapełniają ziemię.
Tekst pochodzi z książki "Legendy Chrystusowe"
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |