To, co pasterz zobaczył, my także możemy widzieć, ponieważ aniołowie wzlatują pod niebiosa w każdą noc Bożego Narodzenia. Musimy ich tylko rozpoznać.
- Chyba nie myślisz próbować przecisnąć się między nimi? - zapytała matka ze śmiechem. - Widzisz, jak wydeptana jest posadzka dokoła nich przez tych wielu, którzy próbowali się wcisnąć w wąską szparę. Ale możesz mi wierzyć, że nie udało się to nikomu. Pospiesz no się! Słyszę już łoskot miedzianych wrót. To trzydziestu ludzi, sług świątyni, wysila swe ramiona, żeby je wprawić w ruch.
Noc całą leżał chłopaczek bezsennie w namiocie, widząc ciągle przed sobą Wrota Sprawiedliwości, Most Rajski i Głos Księcia Świata. Nigdy przedtem nie słyszał o rzeczach tak cudownych. Nie mógł się opędzić tym myślom.
Nazajutrz rankiem było to samo: nie mógł myśleć o niczym innym. Tego dnia mieli wracać do domu. Rodziców czekało jeszcze wiele pracy, nim namiot zostanie zwinięty i załadowany na wielkiego wielbłąda, i zanim uporządkuje się to wszystko. Nie mieli jechać sami, ale w gronie wielu krewnych i sąsiadów, a ponieważ tylu ludzi miało wyruszyć w drogę, pakowanie szło oczywiście bardzo powoli.
Chłopiec nie pomagał w robocie, tylko w środku tego całego pośpiechu i zamętu siedział cicho i myślał o trzech cudownych rzeczach.
Przyszło mu nagle do głowy, że zdążyłby pójść do świątyni i zobaczyć je jeszcze raz. Było jeszcze tyle do pakowania, zdążyłby wrócić ze świątyni przed odjazdem.
Pobiegł spiesznie, nie mówiąc nikomu, dokąd się udaje. Nie sądził, aby to było potrzebne, wkrótce przecież będzie z powrotem.
Nie trwało długo, a już był w świątyni i wchodził do portyku, gdzie wznosiły się dwie bliźniacze czarne kolumny.
Ledwie je zobaczył, oczy zabłysły mu radością. Usiadł koło nich na posadzce i zaczął się w nie wpatrywać. Kiedy pomyślał, że ten, kto potrafi przecisnąć się pomiędzy tymi dwiema kolumnami, jest sprawiedliwy przed Bogiem i nigdy nie popełnił grzechu, uznał to za najcudowniejszą rzecz, jaką widział.
Myślał, jak by to było wspaniale móc przecisnąć się między tymi dwiema kolumnami, ale one stały tak blisko siebie, że nawet szkoda było próbować. I siedział tak bez ruchu dobrą godzinę przed kolumnami, nie wiedząc o tym. Zdawało mu się, że przygląda im się przez chwilę.
Tymczasem w okazałym portyku, gdzie siedział chłopiec, zebrali się sędziowie Wysokiej Rady, aby rozstrzygać w sporach między ludem. Cały portyk pełen był ludzi skarżących się to na przesunięcie słupów granicznych, to na uprowadzenie owiec od stada i nacechowanie ich potem fałszywymi znakami, to na dłużników nie chcących płacić długów.
Przyszedł też między innymi bogaty mężczyzna, ubrany w powłóczyste purpurowe szaty, i przyprowadził przed sąd ubogą wdowę, która była mu jakoby winna kilka syklów. Biedna wdowa lamentowała głośno, mówiąc, że bogacz postępuje z nią niesprawiedliwie. Już raz zapłaciła mu swój dług, teraz on chce ją zmusić, żeby zrobiła to po raz drugi, a tego ona nie jest w stanie zrobić. Jest tak biedna, że jeśli sędziowie zasądzają na zapłacenie, będzie zmuszona oddać bogaczowi swoje córki na niewolnice.
Ten, który miał najwyższe miejsce w trybunale sędziowskim, zwrócił się do bogatego człowieka w te słowa:
- Gotów jesteś złożyć przysięgę na to, że ta kobieta nie zapłaciła ci jeszcze swego długu?
Wtedy bogacz odpowiedział:
- Panie, jestem bogatym człowiekiem. Po cóż bym miał się trudzić, żeby odebrać pieniądze od tej biednej wdowy, gdybym nie miał do tego prawa? Przysięgam ci, że tak jak jest pewne, że nikt nigdy nie przejdzie przez Wrota Sprawiedliwości, tak ta kobieta jest mi winna sumę, której żądam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |