Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »To, co pasterz zobaczył, my także możemy widzieć, ponieważ aniołowie wzlatują pod niebiosa w każdą noc Bożego Narodzenia. Musimy ich tylko rozpoznać.
- Dopóki Herod wie, że choć jedno z dzieci betlejemskich jeszcze żyje, strach nie przestanie go nękać - mówił do siebie żołnierz. - Najpewniej, aby ulżyć swej męce, każe mnie ukrzyżować.
Była to pora skwarnego południa i żołnierz cierpiał strasznie od jazdy tym górskim bezdrzewnym szlakiem, drogą, co wiła się wśród głębokich rozpadlin skalnych, gdzie nie docierał nawet powiew wiatru. Obaj, koń i jeździec, bliscy byli upadku.
Już od wielu godzin stracił żołnierz wszelki ślad uciekających, więc jeszcze bardziej upadał na duchu.
„Trzeba tego zaniechać! - myślał. - Naprawdę, sądzę, że nie opłaca się ścigać ich dalej. Oni i tak muszą zginąć w tej straszliwej pustyni.”
Tak rozmyślając, spostrzegł w ścianie skalnej, która wznosiła się blisko drogi, sklepione wejście do groty.
Skierował natychmiast swego konia do tego otworu. „Odpocznę chwilę w chłodnej skalnej wnęce - pomyślał. - Może nabiorę sił do dalszego pościgu.”
Miał wejść do groty, gdy uderzyło go coś niezwykłego. Po obu stronach wejścia rosły dwie piękne lilie. Stały wyniosłe i proste, pełne kwiatów. Rozsiewały upajający, miodny zapach i gromada pszczół brzęczała dokoła nich.
Był to na tej pustyni widok tak niecodzienny, że i żołnierz uczynił coś dziwnego. Zerwał duży, biały kwiat i wszedł z nim do groty.
Nie była ona ani głęboka, ani ciemna i jak tylko znalazł się pod jej sklepieniem, zobaczył, że w jej wnętrzu znajduje się już troje wędrowców. Byli to mężczyzna, kobieta i dziecko; leżeli na ziemi pogrążeni w głębokim śnie.
Żołnierz poczuł na ten widok gwałtowne, jak nigdy dotąd, bicie serca. Toż to właśnie ci troje uciekający, których tak długo ścigał. Poznał ich natychmiast. Leżeli tu śpiący, bezbronni, całkowicie w jego władzy.
Ze szczękiem wyciągnął miecz z pochwy, schylił się nad uśpionym dzieckiem. Skierował miecz powoli ku jego sercu, mierząc dokładnie, żeby je zabić jednym pchnięciem.
Już miał je przeszyć, ale zatrzymał się chwilę, żeby przyjrzeć się twarzy dziecka. Teraz, kiedy już był pewny zwycięstwa, czuł okrutną rozkosz w przyglądaniu się swojej ofierze.
Kiedy zaś popatrzył na dziecko, jego uciecha jeszcze się zwiększyła, poznał w nim bowiem małego chłopca, którego widywał przy zabawie wśród pszczół i lilii na polu przed miejską bramą.
„Oczywiście - pomyślał - powinienem już dawno to zrozumieć. Więc dlatego nienawidziłem tak to dziecko. To jest ten przepowiedziany książę pokoju.”
Znów nastawił miecz i pomyślał: „Jeżeli złożę u stóp Heroda głowę tego dziecka, uczyni mnie dowódcą swojej straży przybocznej”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |