Wraz z Gościem Niedzielnym proponujemy w tym roku Adwent z cnotami. Gość Niedzielny, zgodnie z nazwą, przygotował materiały na niedziele. Będą one mówić o cnotach kardynalnych. Wiara.pl w dni powszednie będzie mówić o innych cnotach.
Pisałem Ci wczoraj o wstrzemięźliwości. To cnota, która coraz częściej popada w niełaskę. Użycie już dawno stało się dla wielu miernikiem szczęścia, a o poście nie chcą nawet słyszeć. Ty wiesz, że nie jest istotne to, co modne, ale co prawe, dobre i szlachetne. Dlatego rozumiesz, że wstrzemięźliwość to dobra droga. Dziś chciałbym napisać Ci o cnocie równie często wyśmiewanej, a chyba jeszcze ważniejszej. O czystości.
Nie jest prawdą, jakoby seksualność była czymś złym. Stwórca tak, a nie inaczej stworzył człowieka i odpowiednio go wyposażył. Cały problem polega na tym, by umieć z tego daru dobrze korzystać. A dobrze znaczy umiarkowanie.
Przesadzam? Nie. Wino rozwesela serce człowieka, rozpędza smutek. Ale użyte w nadmiarze powoduje nowe problemy. Dobra materialne są człowiekowi potrzebne, ale nadmierne ich pożądanie prowadzi do wielu grzechów. Podobnie jest z seksualnością. Używana w sposób umiarkowany służy przekazywaniu życia i okazywaniu miłości współmałżonkowi. Gdy jednak zaczyna się z niej korzystać nieumiarkowanie, może wzniecić pożar, który nie zgaśnie, aż wszystkiego nie wypali.
W umiarkowanym podejściu do spraw seksualności pomaga właśnie cnota czystości i związana z nią cnota wstydliwości. Wiesz co wydaje mi się w czystości najpiękniejsze? To, że pozwala w drugim człowieku dostrzec osobę, a nie rzecz, przedmiot użycia. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem tym zafascynowany. Człowiek to niesamowite bogactwo. Myśli, uczuć, wspomnień. Nawet z pozoru najgłupszy ma coś do powiedzenia. Kiedy patrzę na niego w sposób czysty, odkrywam w nim bogactwo. Kiedy dostrzegam głównie ciało, wszystko inne tracę.
Napisałem, że z cnotą czystości związana jest wstydliwość. Chroni ona człowieka przed tym, co go hańbi, co mogłoby przynieść mu ujmę. Pomaga uciec przed potraktowaniem jak przedmiot. Zauważ, że nagość sama w sobie nie powoduje zawstydzenia. Powodują je czyjeś oczy. Dokładnie: uświadomienie sobie, że ktoś może patrzyć w sposób, który poniży. Dlatego nie wstydzi się nagości małe dziecko. Bo jeszcze nie wie, że można źle patrzyć. I nie wstydzi się człowiek u lekarza. Bo wie, że ten uszanuje jego godność. Wstydzimy się, gdy obawiamy się tego złego spojrzenia. Nie ma więc powodu, by wstydliwość odstawić do lamusa. Tak długo, dopóki wszyscy nie będziemy czyści jak aniołowie...
Na koniec chciałbym Ci przypomnieć piękne słowa naszego Mistrza i Pana, Jezusa Chrystusa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. Zawsze czytając je zastanawiałem się, co wspólnego ma czyste serce z oczami. A mieć musi, bo błogosławieństwa od strony literackiej są skonstruowane na zasadzie paraleli. Aż kiedyś zrozumiałem. Człowiek o czystym sercu więcej widzi. Dostrzegając w bliźnim człowieka, a nie rzecz (o czym pisałem wyżej) zasługuje, by zobaczyć samego Boga.
Życzę Ci dziś, byś miał takie właśnie spojrzenie. Jasne, ufne i czyste. I by kiedyś Twoim oczom ukazał się sam Bóg.
Twój dobrze ci życzący Przewodnik
PS. Dziś znów nie pouczyłem Cię o grzechach przeciwnych czystości. Dziś akurat tych, które spowodowane są przez jej brak, a nie nadmiar. Wybacz. Ale nie chciałem pisaniem o rzeczach brudnych zbrukać tego, co napisałem o czystości. Przy tej cnocie wydawało mi się to niestosowne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |