Wraz z Gościem Niedzielnym proponujemy w tym roku Adwent z cnotami. Gość Niedzielny, zgodnie z nazwą, przygotował materiały na niedziele. Będą one mówić o cnotach kardynalnych. Wiara.pl w dni powszednie będzie mówić o innych cnotach.
Śmiejesz się? No tak. Nazwałem Cię dziś filaretą. Brzmi to może trochę po Mickiewiczowsku, ale czyż nie jest prawdą? Czy powoli nie odkrywa się przed Tobą przestrzeń dobra? Nie wiem, jakim byłeś człowiekiem. Ale wiem, że wielu nie widzi wolności poza wyborem między nudnym dobrem a ciekawym złem. Ja mam nadzieję, że przez ten tydzień zobaczyłeś (o ile nie wiedziałeś tego wcześniej), że dobro też potrafi być zróżnicowane i piękne...
Wczoraj pouczono Cię o cnocie umiarkowania. To jedna z cnót kardynalnych, ku której od kilku dni zmierzaliśmy. Dziś chciałbym Ci napisać o cnocie spokrewnionej już z inną cnotą kardynalną, o pietyzmie...
Pietyzm to szacunek i troskliwa ochrona tych osób, z którymi wiążą nas więzy rodzinne. Szczególnie chodzi tu o ojca i matkę. Cnota ta każe traktować rodziców inaczej, niż każdego innego człowieka. Z większą wyrozumiałością, z większą miłością. Bo każdy z nas wiele im zawdzięcza. I dlatego należy im się wdzięczność. Pięknie pisał o tym kiedyś Syrach (4, 12-15):
Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie. W dzień utrapienia wspomni się o tobie, jak szron w piękną pogodę, tak rozpłyną się twoje grzechy.
Pietyzm to cnota, która odnosi się także do Ojczyzny. W jej kulturze wyrośliśmy, posługujemy się jej językiem. Winniśmy pragnąć dla niej dobra i wszelkiej pomyślności. Nie znaczy to, że mamy pogardzać innymi narodami. Ale szanować własny. Jezus też kochał swoją ojczyznę. Zapłakał nad losem Jerozolimy...
No i w końcu cnota ta powinna odnosić się do naszej Matki – Kościoła. Strasznie mnie dziś boli, gdy katolicy krytykują swój Kościół. Nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi o to, ze w ogóle to robią. Ale boli mnie, gdy robią to jakby z zewnątrz. A przecież jeśli już krytykują, powinni to zrobić z taką miłością, z jaką czasem trzeba powiedzieć źle o własnych rodzicach.
Chcesz wiedzieć, gdzie w realizowaniu tej cnoty kryją się pułapki? Wiesz już, cnota to ścieżka pośrodku. Zło pojawia się, gdy rodzicom okazuje się za mało szacunku, za mało miłości. Na przykład wtedy, gdy się ich zaniedbuje. Ale przede wszystkim wtedy, gdy się ich krzywdzi. Krzywda wyrządzona rodzicom ma zupełnie inny ciężar, niż takie samo zło wyrządzone komuś obcemu...
No dobrze, a czy można kochać rodziców za bardzo? Ano tak. Gdy jest się w nich ślepo zapatrzonym, bezkrytycznie oddanym, gdy nie chce się widzieć wielkiego zła, które czynią innym. Ale nam, wychowanym przez dzisiejsze czasy, chyba nie zdarza się to zbyt często. Częściej taką bezkrytyczną miłością ludzie obdarzają swoją ojczyznę. Przede wszystkim w tej sprawie widać, jak można wypaczyć pietyzm, jak miłość może być ślepa. Można też oczywiście kochać ojczyznę za mało, nie dbać o jej dobre imię, ale chyba nie ma potrzeby już o tym pisać...
Twój Przewodnik
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |