Wraz z Gościem Niedzielnym proponujemy w tym roku Adwent z cnotami. Gość Niedzielny, zgodnie z nazwą, przygotował materiały na niedziele. Będą one mówić o cnotach kardynalnych. Wiara.pl w dni powszednie będzie mówić o innych cnotach.
Odpowiedzią na Boże objawienie jest nasze „tak”. Wyraża się ono nie tylko przez deklaracje, ale w całym życiu. Wierzący przyjmuje to, co mówi Bóg i na serio traktuje jego wskazania. Tak napisałem wczoraj o teologalnej cnocie wiary. Wydaje mi się, że choć część ludzi ogranicza dziś wiarę do spełniania praktyk religijnych albo maluje obraz Boga na swój obraz i swoje podobieństwo, to jednak wielu prawdziwą wiarę rozumie. Gorzej chyba z drugą cnotą teologalną – nadzieją. Mam nieraz wrażenie, że o nią dziś znacznie trudniej. I chyba częściej posiadają ją ci, którym przyszło już się zmierzyć z myślą o własnej śmierci.
Nieraz irytowałem się, gdy ktoś mówił, że trzeba mieć nadzieję. Sama w sobie niewiele bowiem znaczy. Ważne jest jeszcze, czego mam się spodziewać. Gdy ktoś każe nieuleczalnie choremu mieć nadzieję na wyzdrowienie, to jest to raczej próba uniknięcia konfrontacji z jej lękiem przed śmiercią. Gdy ktoś pociesza osobę od lat szukającą pracy, że kiedyś na pewno ją znajdzie, może to być wyraz bezsilności. Taka nadzieja niekoniecznie jest cnotą, a bywa naiwnością. Prawdziwa jest cnotą, dzięki której, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa, pragniemy jako naszego szczęścia Królestwa niebieskiego i życia wiecznego,
Tak. Nasza ojczyzna jest w niebie. Tu, na ziemi, jesteśmy tylko pielgrzymami. Dnia, kiedy zakończy się nasza ziemska wędrówka nie musimy wyczekiwać ze smutkiem. Wręcz przeciwnie. To będzie dzień radości. Zaśpiewasz wtedy razem z tymi, którzy będą Cię opłakiwać: „Do domu wracam jak strudzony pielgrzym, a Ty z miłością przyjmij mnie z powrotem”...
Człowiek, który ma taką nadzieję, na pogrzebach nie wylewa łez rozpaczy. Jest mu smutno, że nadszedł czas rozstania, ale wie, że kiedyś spotka zmarłego w domu Ojca. Człowiek, który ma taką nadzieję, potrafi rozmawiać z chorymi o tym, co ich czeka. A nade wszystko nie ma do Boga pretensji o to, że ludzie cierpią, chorują i umierają. Bo wie, że to życie jest tylko wstępem do szczęśliwej nieśmiertelności...
Pamiętasz dobrego łotra? W godzinie kaźni usłyszał od Jezusa: „Dziś będziesz ze mną w raju”. Nigdy nie byłem w jego skórze, ale myślę, że zrobiło mu się wtedy lżej. Dla posiadającego cnotę nadziei wszystkie sprawy tego świata nabierają zupełnie innego wymiaru. Wymiaru doczesności, która jest niczym wobec wieczności.
Za mało się cieszymy na życie wieczne, prawda? Więc dziś życzę Ci, żebyś odkrył tę prawdziwą nadzieję dla siebie. Obudź się jutro z głębokim przeświadczeniem, że śmierci już nie ma, a wszystkie troski tego życia są tylko drobnymi, szybko przemijającymi epizodami...
Wędrowiec na drodze do wieczności
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |