Sześć homilii
ks. Artur Stopka
Jakoś dotychczas nie spotkałem człowieka, który słysząc odczytany przed chwilą fragment Ewangelii utożsamiłby się z faryzeuszem. Wszyscy, których pytałem, do kogo z tej dwójki czują się podobni, odpowiadali dzielnie: „Oczywiście, że do celnika”. No proszę, wygląda na to, że natrafiliśmy na Jezusową przypowieść, która straciła aktualność. No bo skoro sami celnicy, pełni pokory, świadomi własnej niedoskonałości, tacy, którzy się nie wywyższają, którzy odchodzą ze świątyni zawsze usprawiedliwienie, wypełniają nasz świat, to znaczy, że tę perykopę ewangelijną można sobie spokojnie podarować. Jeśli rzeczywiście nikt nikim nie pogardza. Jeśli rzeczywiście nikt się nie wywyższa...
Zaraz, chwileczkę. Jest jednak kilka problemów. Bo skoro wszyscy są tacy pozytywni i pokorni, to co zrobić z dzielnym parafianinem, który wczoraj nie dość, że poważnie złamał przepisy ruchu drogowego, to jadącym zgodnie z zasadami pokazał jednoznacznie, że brakuje im piątej klepki. Albo gdzie umieścić pewną dziewczynę, która ostatnio opowiedziała jednej koleżance o tym, jaka głupia i bez rozumu jest ich wspólna znajoma. Nie wiadomo też, co zrobić z tym jegomościem, który słów „matoły” i „palanty” używa w stosunku do innych tylko wtedy, gdy akurat ma przypływ dobroci, bo zwykle określa wszystkich swoich bliźnich słowami, których tu nie można powtórzyć. Albo jak zaklasyfikować tę kobietę, która podczas spowiedzi nie mówi o swoich grzechach, lecz wylicza, jakie zło inni jej wyrządzili?
O czym mówi przeznaczony na dziś fragment Ewangelii? O pogardzie, pokorze, pysze, o wywyższaniu i uniżeniu. To wszystko prawda. Ale o czym mówi przede wszystkim? O modlitwie.
Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się modlić. Mieli jeden cel, ale ich postawa, ich wejście, bardzo się różniło od siebie. Analizując ten fragment Ewangelii według świętego Łukasza pewien biblista zwrócił uwagę, że faryzeusz wszedł do świątyni z całym olbrzymim bagażem swoich wszystkich codziennych trosk, problemów, spraw i zagadnień. Wszedł z myślą o mięcie i kminku, z myślą o podatku świątynnym i o dziesięcinach, o tym co dziś kupi i sprzeda, po prostu wniósł do świątyni całą olbrzymią prozę swojego dnia powszedniego. Zapomniał, czy może nie myślał o tym, że miejsce do którego wstępuje jest święte i nie wolno go zaśmiecać żadnymi ziemskimi sprawami.
Tak radykalne postawienie sprawy wydaje się szokujące. Jak to? Przecież nasza modlitwa generalnie dotyczy tego, czym na co dzień żyjemy, a niejeden ksiądz uczył nas, abyśmy właśnie całe nasze życie, całą codzienność ofiarowali Bogu na modlitwie. Do dziś brzmią niejednemu i niejednej z tu zgromadzonych słowa katechety lub katechetki, aby podczas modlitwy przedstawiać Bogu sprawy drobne i duże, mówić o wszystkim, co dla nas ważne...
Cytowany biblista wyjaśnia: „Jeśli się chcesz szczerze i święcie rozmówić ze swoim Bogiem, to pozostaw wszystko inne poza sobą, a pozostań na modlitwie tylko ty i twój Bóg. On zna wszystkie twoje sprawy, wie jak one się przedstawiają, nie musisz Mu ich przypominać. Ty tylko chciej za wszelką cenę z Nim się zjednoczyć. Tylko Go uwielbiaj!”
Uwielbiaj. No tak. Uwielbienie, to jedna z form modlitwy. Nie wszyscy o tym pamiętają.
Jeden socjolog przeprowadził ankietę. Pytał ludzi, co jest istotą ich modlitwy. Pytał, co przede wszystkim robią podczas modlitwy. Okazało się, że dla bardzo dużej części ankietowanych istniała tylko jedna forma modlitwy - modlitwa prośby. Niektórzy ze zdziwieniem dowiadywali się, że oprócz próśb, istnieją także takie formy modlitwy, jak błogosławieństwo i adoracja, modlitwa wstawiennicza, modlitwa dziękczynienia i modlitwa uwielbienia.
Błogosławieństwo formą modlitwy? Oczywiście. Ponieważ Bóg błogosławi człowieka, jego serce może z kolei błogosławić Tego, który jest źródłem wszelkiego błogosławieństwa. Adoracja jest zasadniczą postawą człowieka, który uznaje się za stworzenie przed swoim Stwórcą. Wysławia wielkość Pana, który nas stworzył oraz wszechmoc Zbawiciela, który wyzwala nas od zła. Jest uniżeniem się ducha przed „Królem chwały”.
Modlitwa prośby ma za przedmiot prośbę o przebaczenie, poszukiwanie Królestwa, a także każdą prawdziwą potrzebę.
Modlitwa wstawiennicza polega na prośbie na rzecz drugiego. Nie zna granic i obejmuje również nieprzyjaciół.
To jeszcze w miarę łatwo pojąć. Ale już z modlitwą dziękczynienia pojawiają się kłopoty. Zapominamy, że każda radość i każdy trud, każde wydarzenie i każda potrzeba mogą być przedmiotem dziękczynienia, które – uczestnicząc w dziękczynieniu Chrystusa – powinno wypełniać całe życie człowieka. „W każdym położeniu dziękujcie” - przypominał św. Paweł Apostoł.
Pewien znawca serc ludzkich zapytany, czy dzisiaj ludzie modlą się tak, jak faryzeusz w przypowieści o modlitwie w świątyni, powiedział „Nie, bo dzisiaj do rzadkości należy w ogóle dziękowanie Bogu. Nawet tak obłudne, jak dziękowanie tego faryzeusza. Dzisiaj ludzie uważają, że wszystko im się od Boga należy i wymyślili zupełnie nową formę modlitwy - modlitwę pretensji, gdy Bóg z wyprzedzeniem nie spełnia ich zachcianek”. Zapewne to uogólnienie jest krzywdzące dla wielu, ale nie sposób uznać, że całkowicie pozbawione podstaw.
Wreszcie modlitwa uwielbienia. Jest całkowicie bezinteresowna, wznosi się wprost do Boga. Wysławia Go dla Niego samego, oddaje Mu chwałę nie ze względu na to, co On czyni, tylko dlatego, że On jest.
Ktoś zwrócił uwagę, że niejeden człowiek zamienia modlitwę w handel z Panem Bogiem. Mniej lub bardziej świadomie mówi: „Ja dam Ci paciorki różańca, pielgrzymki - a Ty mi dasz zdrowie, powodzenie, pracę, długie życie”. Handel za paciorki i dobre uczynki zamiast modlitwy. Swoiste „łapówki” wręczane Bogu, aby trzymał naszą stronę. „Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie! Dam na Mszę św., abym wygrał sprawę w sądzie”. Syracydes już w czasach Starego testamentu zwracał uwagę, że Boga nie da się przekupić, bo On nie ma względu na osoby. „Kto służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty, a błaganie jego dosięgnie obłoków”. „Nie staraj się przekupić Boga darem, bo nie będzie przyjęty”.
Najczęstszą i najbardziej ukrytą pokusą na modlitwie jest nasz brak wiary - przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego. Objawia się on nie tyle przez wyznane niedowiarstwo, co przez faktyczny wybór. Gdy zaczynamy się modlić, natychmiast tysiące prac i kłopotów, uznanych za bardzo pilne, wchodzą na pierwsze miejsce. I znowu jest to chwila prawdy serca i wyboru miłości. Zwracamy się do Pana jako do naszej ostatniej ucieczki: ale czy naprawdę w to wierzymy? Albo bierzemy Pana za sprzymierzeńca, ale serce ciągle jeszcze pozostaje zarozumiałe. W każdym przypadku nasz brak wiary ukazuje, że nie jesteśmy jeszcze w postawie serca pokornego. Nie pojmujemy i nie przyjmujemy słów Jezusa „beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). Bez Niego nie jesteśmy w stanie się modlić.
Modlitwa jest pokorną czujnością serca. Nie ma w niej miejsca na zarozumiałość, na obłudę, na wmawianie Bogu różnych rzeczy, na przedstawianie listy życzeń i pretensji.
Bolesław Prus w powieści „Faraon” opisuje wieczorną modlitwę ludu zamieszkującego Egipt. Władca widzi, jak sprzeczne modlitwy ludzi zderzają się ze sobą i nie docierają do boga. Jeden modlił się o susze, drugi o deszcz. Żołnierze wrogich armii modlili się o zwycięstwo. oto słyszał chorego, który modlił się o powrót do zdrowia, ale jednocześnie lekarza, który błagał, ażeby jego pacjent chorował jak najdłużej. Gospodarz prosił o czuwanie nad jego śpichrzem i oborą; złodziej wyciągał ręce do nieba, ażeby bez przeszkody mógł wyprowadzić cudzą krowę i napełnić wory cudzym ziarnem.
Wśród modlących się jest też mały chłopczyk, który modli się pospiesznie:
Dziękuję ci, dobry Boże, żeś tatkę chronił dzisiaj od przygód, a mamie dał pszenicy na placki... I jeszcze co?... Żeś stworzył niebo i ziemię i zesłał jej Nil, który nam chleb przynosi... I jeszcze co?... Aha, już wiem!... I jeszcze dziękuję ci, że tak pięknie na dworze że rosną kwiaty, śpiewają ptaki i że palma rodzi słodkie daktyle. A za te dobre rzeczy, które nam darowałeś, niechaj wszyscy kochają cię jak ja i chwalą lepiej ode mnie, bom jeszcze mały i nie uczyli mnie mądrości. No, już dosyć...
I chociaż rodzice dziecka uważają, że modli się ono źle, faraon widzi, że modlitwa chłopczyny jak skowronek wzbiła się ku niebu i trzepocząc skrzydłami wznosiła się coraz wyżej i wyżej, aż do nieba...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |