Sześć homilii
ks. Leszek Smoliński
Pewnego dnia do klubu sportowego przyszedł młody człowiek. Chciał się zapisać do sekcji siatkówki. Miał doskonałe warunki fizyczne, niezłą technikę. Wyniki badań lekarskich wypadły bez zarzutu. Po rozmowie z trenerem został przyjęty do drużyny. Jednak po kilku meczach doszedł do wniosku, że zamiast odbijać piłkę przy odbiorze zagrywki, łatwiej mu będzie ją łapać i odrzucać do kolegów z drużyny. Tak też robił. Niestety, w takiej sytuacji sędzia zawodów przyznał punkt przeciwnikom. Mimo to nasz bohater wciąż łapał piłkę i krytykował sędziów. Mówił, że naruszają jego prawa, ograniczają jego inwencję. W ten sposób występują przeciwko podstawowemu prawu, jakim jest jego wolność. Mimo swojego zapału szybko został wyrzucony z drużyny. A raczej sam się z niej wyrzucił, ponieważ nie stosował się do reguł siatkówki. Nie uprawiał bowiem siatkówki, ale dyscyplinę trochę do niej podobną.
Postarajmy się przenieść powyższy przykład na grunt wiary. Ktoś, kto odrzuca naukę Kościoła, sam wyrzuca się poza jego ramy! Tworzy sobie własną teologię, wierzy w wymyślonego przez siebie boga, trochę tylko podobnego do Boga, który objawia się człowiekowi na kartach Pisma Świętego. Taki człowiek przypomina pierwszego syna z dzisiejszej Ewangelii. Mówi do Boga „tak”, ale swoimi czynami przeczy wypowiedzianym słowom.
W życiu często szafujemy obietnicami bez pokrycia i ostentacyjnie przyznajemy się do Jezusa. Nazywamy siebie wierzącymi, kiedy jest to dla nas wygodne i może przynieść nam konkretną korzyść. Kiedy zaś przychodzi dać temu świadectwo swoimi wyborami, życiem, konkretną postawą w pracy, czy na ulicy, głosowaniem nad ustawą czy też przeciw, podpisaniem się pod protestem, publicznym wyznaniem wiary w sytuacji dla nas niewygodnej, nie jest to już takie pewne. To postawa pierwszego z synów, dla którego nie ma miejsca w królestwie niebieskim. Dlaczego? Bo mimo deklarowanej wiary, tak naprawdę nie wypełnił woli ojca.
Jeśli chcę mieć udział w Królestwie, przygotowanym mi od założenia świata, muszę żyć na co dzień wiarą, a nie jedynie jej deklaracjami. Pomimo upadków i słabości Jezus nie przekreśla mnie. Nawet wówczas, gdy się Go zaprę, gdy powiem Mu „nie”, jak ów drugi syn, mogę do Niego powrócić. Mimo grzechu mogę zacząć od nowa. Podjąć się tego, co wcześniej się nie udało, pragnąć naprawić to, czym Go zraniłam. Muszę jednak odważnie spojrzeć w swoje serce, uznać swoje słabości i oddać Mu to, co nędzne i grzeszne. I zacząć po raz kolejny, gorliwiej i świadomiej żyć tym, czego mnie naucza, czego ode mnie pragnie. Bo tylko w ten sposób wypełnię Jego wolę.
A jaka jest moja wiara? Jaka jest moja postawa wobec prawd głoszonych przez Kościół? Jeśli sumienie wyrzuca mi braki w tym względzie, mogę skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania. „A jeśli bezbożny odstąpi od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu”. Każdy może zobaczyć swój błąd i ma szansę go naprawić. Tym Bóg, który jest miłością, różni się od trenera czy właściciela klubu. Choć cierpi z powodu naszych grzechów, zawsze jest gotowy, aby pochylić się nad człowiekiem pragnącym prawdy, dobra i miłości, pragnącym Jego samego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |