Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Spotkamy różne postaci. W których z nich rozpoznam siebie takim, jaki jestem dziś, a w których ideał, jakim chciałbym być?
VI niedziela Wielkiego Postu
Po raz ostatni spotykamy się z postaciami, które pojawiły się na krzyżowej drodze. Z Chrystusem doszliśmy już na szczyt Gogloty. Przyjrzyjmy się scenie ukrzyżowania opisanej przez świętego Jana: „Kiedy więc Jezus ujrzał swoją matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto matka twoja». Od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 26-27).
Mało ludzi towarzyszyło Chrystusowi w drodze na Golgotę. Żadna z Ewangelii nie mówi, że szedł z Nim któryś z apostołów. Dopiero w scenie ukrzyżowania pojawia się „umiłowany uczeń”. Najprawdopodobniej był to św. Jan. Ten sam, który podczas Ostatniej Wieczerzy „spoczywał na piersi Jezusa”. Mimo że w czasie drogi krzyżowej nie był blisko Chrystusa, to w chwili śmierci swego Mistrza zdobywa się na odwagę i staje pod Jego krzyżem. Nie jest tam sam. Obok niego jest Maryja. Być może właśnie dzięki Niej Jan znalazł się przy krzyżu. Chciał być dla Niej oparciem w tej trudnej chwili. A może to Maryja poprosiła go, by poszedł tam z Nią.
I my nieraz musimy zostać przez kogoś zachęceni, by przyjść do Chrystusa, bo nam samym brakuje sił, odwagi lub chęci. Niech tą osobą również dla nas, jak dla Jana, będzie Maryja. W chwilach, gdy nie widzimy sensu trwania przy Chrystusie, bo po ludzku jest to za trudne, powierzajmy siebie Jej opiece. Ona wiedziała, że z tego krzyża płyną łaski od samego Boga i choć bardzo cierpiała, miłość do Syna pozwoliła Jej tam trwać.
Jej Syn powierzył Maryję swemu uczniowi, by troszczył się o Nią. Zaś swego ucznia oddał Matce, by wspierała go w trudnych chwilach. I nas Jezus pragnie powierzyć swej Matce. Ale to możliwe jest tylko pod Jego krzyżem. Krzyżem, do którego każdy z nas musi przyjść. Ten krzyż – zbawcza ofiara Męki Pańskiej – jest obecny w sakramentach Kościoła, a szczególnie w sakramentach pokuty i Eucharystii. To one oczyszczają nas i dają nam zadatek życia wiecznego już tu, na ziemi. Czynią nas na nowo dziećmi Bożymi.
Bo każdy z nas od chwili śmierci Jezusa stał się dzieckiem Bożym, a jednocześnie dzieckiem Maryi. Wpatrzeni we wzór Matki Bożej nie bójmy się krzyża, również tego, który każdy z nas ma do niesienia. Nie bójmy się spotkać z Chrystusem, nawet jeśli jak św. Jan nieraz byliśmy daleko od Niego. Jezus właśnie temu uczniowi okazał miłość oddając mu swą Matkę. Umierający na krzyżu Jezus pokazał, że Jego Serce jest otwarte dla każdego, kto przyjdzie do Niego. Wszystkich chce obdarzyć swymi łaskami.
Decyzja o przyjściu do Chrystusa zależy tylko od nas. Choć nie jest to droga łatwa i wymaga wielu wyrzeczeń, odwagi, to gdy my uczynimy pierwszy krok, Chrystus pomoże nam iść dalej. Jeśli zdecydujemy, że chcemy z Chrystusem nieść swój krzyż, nie będziemy sami w naszych życiowych, ważnych chwilach, gdy trzeba będzie decydować o swoim losie. Będzie nam towarzyszył Chrystus, który już tę drogę przeszedł i nas pragnie nią przeprowadzić do końca. A koniec to nie śmierć na krzyżu, ale poranek Zmartwychwstania. Poranek pełen radości i światła.
Gdy będzie nam ciężko, nie rezygnujmy z wybranego celu. Bo tak jak na drodze krzyżowej Chrystusa pojawiły się osoby, które pomogły Mu dojść do celu, tak i na naszej drodze pojawią się dobrzy ludzie posłani od Boga, aby nam pomóc.
Pojawi się Weronika, by swoją chustą otrzeć łzy samotności, rozpaczy, poczucia beznadziei. Będą to ludzie, którzy nie skąpią czasu, by z nami być i wspierać swoją obecnością.
Pojawi się Szymon Cyrenejczyk, który wesprze silnym ramieniem. Są to nasi bliscy, którzy widząc nasze zmagania udzielą konkretnej pomocy, byśmy nie ustali w drodze ku Zmartwychwstaniu.
Zjawi się również Matka Boża, by bez zbędnych słów trwać przy nas i przypominać, że jest obecna w naszym życiu, jak była obecna w drodze swego Syna. Choć czasem to obecność cicha, o której łatwo zapomnieć.
Ale i my mamy innym pomagać iść drogą krzyżową. Bo każdy z nas, niezależnie do wieku i wykształcenia, otrzymał chustę Weroniki i ręce Szymona Cyrenejczyka. Wykorzystajmy je do niesienia pomocy, a nie jak kaci Chrystusa do zadawania bólu.
Tylko droga krzyżowa prowadzi do Zmartwychwstania. Tylko podjęcie naszego krzyża prowadzi do pełni życia w Chrystusie. Za tydzień będziemy przeżywać Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. Od Ciebie zależy, czy przeżyjesz ten czas w radości niewiast u grobu, czy w lęku beznadziei strażników. Jeśli chcesz zaznać w swym życiu radości Zmartwychwstania, musisz wziąć swój krzyż. Nie bój się, nie poniesiesz go sam – Chrystus pójdzie z tobą, byś się nie zgubił.
Stań się dla innych wsparciem w drodze krzyżowej i nie odrzucaj pomocy w niesieniu swojego krzyża.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |