Być chrześcijaninem to też pójść za Jezusem do Jerozolimy. To wziąć trzos, torbę, sprzedać płaszcz i kupić miecz. To zgodzić się na niezrozumienie, odrzucenie i krzyż. Dopiero potem jest zmartwychwstanie.
Od Getsemani do domu arcykapłana. Oczyma Jezusa
"W pierwszej części będziemy rozważali, co Pan Jezus wycierpiał od modlitwy w Ogrójcu aż do niesłusznego przed sądem oskarżenia. Te zniewagi i zelżywości temuż Panu za nas bolejącemu ofiarujemy za Kościół święty katolicki, za najwyższego Pasterza z całym duchowieństwem nadto za nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego i wszystkich niewiernych, aby im Pan Bóg dał łaskę nawrócenia i opamiętania"
Strach Getsemani
Nic nie zrozumieli. Tyle razy im mówił, że będzie cierpiał. Parę godzin wcześniej zapowiedział, że to już, że zdrajca się zdecydował. Do początku dramatu zostało tak niewiele. Strach wywraca żołądek, pot, jak gęste krople krwi sączy się na ziemię. A oni zasnęli. Jak gdyby nigdy nic. Tak jak wcześniej, gdy zabierał ich na samotną modlitwę na Tabor.... Pozostaje ta samotność w modlitwie. „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”. I anioł, który umacnia, że jednak tak trzeba. Że to cierpienie nie będzie daremne.
Ile razy dziś Chrystus zostawiany jest w podobnej sytuacji? Chrystus żyjący w naszych braciach. Samotnych w swoim oczekiwaniu na klęskę; na ostateczny cios. W starości, ciężkiej chorobie, w trudnych życiowych sytuacjach. Tak niewygodnie jest czuwać z nimi. Być gdzieś blisko, chwycić za rękę. A jeśli coś mądrego przyjdzie do głowy, to i wspomóc dobrym słowem. Żeby w tym swoim strachu nie byli sami. Ale to takie męczące. Takie niewygodne. Łatwiej, jeśli już trzeba się spotkać, rzucić jakąś nic nie znaczącą uwagę. A gdy proszą, by z nimi być obruszyć się, że za dużo wymagają....
Ile razy Chrystus w naszych braciach został w swoim lęku sam?
Kompletnie nie zrozumieli
„Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”. Ale już za późno na modlitwę. Oto przychodzi zgraja. Z kijami i mieczami. Z arcykapłanami, starszymi na czele, a prowadzi ich Judasz. Uczniowie, choć tyle razy im mówił o innym, nowym stylu, o potrzebie miłości nawet wobec nieprzyjaciół, chcą się bić. Jakby w ciągu tych paru lat u Jego boku niczego się nie nauczyli. Jakby nie dotarło do nich, że naprawdę ma zostać zabity. Ktoś nawet chwyta jeden z tych dwóch mieczy, które ostatnio zaczęli nosić przy sobie i odcina słudze arcykapłana ucho. „Przestańcie, dosyć”. Za chwilę sytuacja zupełnie ich przerośnie. Pogubią się....
A ci wrogowie? To tchórze. Pewnie tłumaczący się, że chodzi o to, by nie powodować wzburzenia wśród ludzi. Co nie przeszkodzi im za parę godzin posłużyć się tłumem. „Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę? Gdy codziennie bywałem u was w świątyni, nie podnieśliście rąk na Mnie, lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemności”.
I dziś bywa podobnie. Uczniów Mistrza z Nazaretu atakuje się zazwyczaj tylko pod osłoną nocy niejawnych knowań; przykrywką troski o dobro dzieci czy wolności wyboru jednostek. Tak żeby nie narobić zbyt wiele szumu. Jeszcze by ktoś zwrócił uwagę, że to jednak niesprawiedliwość....
Ale dziś też, jak w Getsemani ci chrześcijanie niepomny nauk Mistrza łatwo chwytają za kije i miecze. Świętego oburzenia, niepohamowanej napastliwości. Nie rozumieją, że prawdziwym zwycięstwem jest nawet w takich chwilach wytrwać w miłości. I nie stać się podobnymi do własnych oprawców....
Znieść niepohamowaną złość
„Ludzie, którzy pilnowali Jezusa, naigrawali się z Niego i bili Go. Zasłaniali Mu oczy i pytali: «Prorokuj, kto Cię uderzył». Wiele też innych obelg miotali przeciw Niemu”. Oni już wydali wyrok, choć przewód sądowy jeszcze nie się zaczął. Tak, naprawdę zdumiewające skąd w ludziach tyle bezinteresownej złości. Jakby przeciwnik nie był człowiekiem. Jakby wyładowanie na nim swoich najgorszych instynktów nie było żadnym moralnym problemem. Jakby kpiny, obelgi i bicie zwyczajnie się Jezusowi należały. Bo to wróg. Może dobrze, że ci z Jego uczniów, którzy to wszystko mogli widzieć zdecydowali się wtedy milczeć?
„Krzywdy cierpliwie znosić”. Miłość wobec zła wydaje się bezbronna. Kpina? Jeśli nie zadrwię z kpiarzy uznają, że jestem matołkiem, który nie potrafi się odciąć. Obelga? Jeśli nie odpowiem podobnie, uznają zwyciężyli i bez skrupułów będą dalej lżyli. Uderzą? Jeśli nie oddam, i to najlepiej mocniej, żeby pokazać, ze się nie dam, to będą mówili, że nieudacznik ze mnie. Ale jeśli chcę iść drogą Jezusa nie mogę być taki sami jak moi wrogowie. A ja muszę być inny. Tak, to zupełnie na przekór temu, do czego przywykliśmy. .Ale to jest właśnie droga, którą wskazał nam Chrystus. I jeśli tego nie rozumiemy i postępujemy według logiki tego świata wcale tak bardzo nie różnimy się od Jego oprawców...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |