Jak rozumieć "udział" w Mszy św. online? O różnych aspektach liturgicznego życia Kościoła w aktualnej sytuacji mówi ks. dr hab. Dominik Ostrowski.
Liturgista z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, konsultor Komisji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP wyjaśnia, że duchowe łączenie się z liturgią poprzez transmisje nie jest tak owocne jak udział w niej. Jeśli jednak zgodnie z decyzjami władz kościelnych nie możemy brać osobiście udziału w liturgii, a robimy to, co możemy, by zbliżyć się do Niego, np. korzystając z transmisji - znajdzie sposób, byśmy mogli owocnie przeżyć Wielkanoc, wyprowadzi dobro z obecnej sytuacji.
*
Agata Combik: Czasem słyszymy, że to żaden problem, iż nie możemy uczestniczyć w liturgii osobiście, skoro bierzemy udział w niej „online”, a Komunię św. możemy przyjąć duchowo. Czy nie przyzwyczaimy się do takiej sytuacji i nie będziemy nawet po ustaniu epidemii poprzestawać na angażowaniu się w liturgię „na odległość”?
Ks. dr hab. Dominik Ostrowski: Uściślijmy: uczestnicząc w transmisjach nie jesteśmy uczestnikami Mszy św. My możemy tylko łączyć się z nią duchowo – na ile potrafimy.
Ci, którzy mogą uczestniczyć w liturgii, mają owoce zagwarantowane przez sakramentalny charakter tych obrzędów. Komunia św. sakramentalna jest owocna mówiąc potocznie „z gwarancją” – zawiera wszystkie owoce obecne w sakramencie. Oczywiście można ich nie przyjąć – przez zatwardziałość, przez grzech – ale one są nam ofiarowane. W Komunii św. duchowej te owoce nie są udzielane w tak obiektywny, „gwarantowany” sposób, jak to jest w przypadku sakramentu (działającego „ex opere operato” – skutecznego przez sam fakt udzielenia go). Przy Komunii św. duchowej są głównie zależne od wewnętrznej dyspozycji, w pewnym sensie trzeba je „zdobyć”.
Ale jeśli nasza dyspozycja na to pozwala, pragnienie jest wielkie, Pan Bóg może udzielić nam takich owoców, jakbyśmy przyjęli komunię sakramentalną?
Pan Bóg może udzielić nam łask takich, jakich chce i jak chce, teoretycznie nawet większych niż w sakramentach, ponieważ nie jest nimi ograniczony, natomiast podkreślmy: w sakramencie Eucharystii w niepowtarzalny sposób mamy kontakt z fizycznością samego Boga-Człowieka. W sposób materialny, cielesny płynie we mnie krew Jezusa, o czym mówią katechezy starożytnych ojców. Sakramenty są prostszą drogą dotarcia do łaski, indywidualna modlitwa jest trudniejsza, bardziej wymagająca, natomiast Bóg ma oczywiście możliwość dotarcia do mnie z łaską inną, pozasakramentalną. „Uczestnictwo” w liturgii przez media jest trudniejsze. Musimy sami, bardzo osobiście udać się na tę pielgrzymkę wiary i modlitwy – na ile potrafimy. W kościele w czasie liturgii dostajemy to „za darmo”.
Namacalne mury kościoła, jego wnętrze, kapłan, ludzie, nawet sam smak Hostii w ustach – to wszystko tak bardzo ułatwia spotkanie z Bogiem.
Kościół katolicki za herezję uznawał nurty, które odrzucały cielesność, fizyczność. Zawsze podkreślał jej znaczenie. Mówił i mówi, że cielesność, przestrzenność, także postawy, gesty ciała są ważne – są to narzędzia mojego serca. Inaczej się ogląda mecz, trzymając nogę na nodze, a w innej pozie słucha się Słowa Bożego.
Powtórzmy: Przez Internet, radio, telewizję w Mszy św. się nie uczestniczy. Pełne uczestnictwo zakłada, że jestem fizycznie w miejscu, gdzie Eucharystia jest odprawiana; zakłada moje bycie „tu i teraz” – gdzie owo „tu” też ma swoje znaczenie.
Dobrze więc, że istnieje jeszcze możliwość, choćby w niewielkiej grupce, gromadzenia się w kościołach. Cieszmy się, że ktoś się za nas, w naszym imieniu, modli w sposób liturgiczny. A ci, którzy mają tę łaskę, że uczestniczą w Eucharystii, niech pamiętają o tych, którzy nie mogą.
Czyli te święta dla wielu ludzi będą czasem tęsknoty, doświadczenia pustki…
To prawda, kard. J. Ratzinger napisał swego czasu ciekawy tekst o swoistym poście eucharystycznym, którym był brak Eucharystii (szczególnie w Wielki Piątek, gdy nikt nie otrzymywał Komunii oprócz kapłana), o doświadczeniu i nauce tęsknoty (zobacz TUTAJ). Wielu świętych, mając poczucie swojej niegodności, praktykowało powstrzymanie się od spotkań sakramentalnych z Bogiem – co zresztą nie zawsze było chwalebne, s. Faustyna była na przykład upomniana z tego powodu przez Pana Jezusa. Nie chciał, by się powstrzymywała od Komunii św. nie mając przeszkód do jej przyjmowania.
Kiedy jednak przeszkody są, to taka tęsknota, pragnienie przemieniają nas. W Biblii czytamy, jak podczas niewoli babilońskiej naród wybrany tęsknił za świątynią. Z tej tęsknoty powstawały piękne psalmy. Jesteśmy w nieco analogicznej sytuacji. Przyszedł czas proszenia, wołania. My też dziś jesteśmy w takiej diasporze – rozproszeni po domach. To dla nas czas tęsknoty.
Jak przeżywać udział w transmisjach? Zobacz TUTAJ
Zobacz także: To ma prawo boleć
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |