Dziwne, gdy człowiek uświadamia sobie, że to „pójdź za mną”, wypowiedziane nad brzegiem Jeziora Galilejskiego ileś tam dni po zmartwychwstaniu Jezusa, słyszy Piotr już nie po raz pierwszy. To samo Jezus powiedział do niego i Andrzeja, gdy parę lat wcześniej powoływał ich do grona swoich uczniów. Ta scena to jakby drugie powołanie Piotra, potwierdzenie powołania, któremu Piotr, przynajmniej we własnym mniemaniu, sprzeniewierzył się zostawiając Mistrza w godzinie męki. Jezus z niego nie zrezygnował...

I tak w sumie jest z każdym uczniem Jezusa, który upada w grzech. Bóg z niego nie rezygnuje. Powołuje go ciągle na nowo. Bo ten, który zgrzeszył, może podnieść się z upadku i iść dalej. Tragedią byłoby, gdyby zrezygnował, gdyby się wycofał...

Chyba ważne w czasach, w których mimo głoszenia wielkiego miłosierdzia Boga niektórym grzesznikom ich bracia odmawiają potraktowania choćby tylko z odrobią szacunku.