Myśli do homilii i osobistej medytacji na Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela
Wystarczy westchnąć ‘Ojcze’, by wyrazić wszystko, co kryje serce człowieka, by uświadomić sobie, że jestem Jego dzieckiem
Bądź przeto, Serce pełne dobroci, moim usprawiedliwieniem wobec Boga, Twojego Ojca...
W spotkaniu z Jezusem chodzi o to, by nie uciekać, ale otworzyć przed Nim swoje serce, nawet gdy jest ono zranione, zagubione czy wątpiące.
Jak rozumieli miłosierdzie Ojcowie Kościoła. Jak, idąc ich śladami, rozumieć je ma Kościół dziś?
Człowiek kryje w swoim sercu mnóstwo zamysłów, ale pozostaje niespokojny, dopóki nie powierzy ich bez reszty woli Bożej (por. Prz 19,21).
Jedność, która przenika Ojca i Syna, powinna napełniać nasze serca i umysły.
Tak modlili się wszyscy święci. Tak modlił się też Jezus w Getsemani. Prosi Ojca, by ustrzegł Go przed cierpieniem, ale zaraz po tym dodaje: "Lecz nie to, co ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]".
Wolę Ojca może dobrze pełnić tylko ktoś, kto zna Ojca. Kto nosi w sercu prawdziwy Jego obraz: Ojca czułego, kochającego, gotowego do największych poświęceń dla swoich dzieci.
Ojciec Pio poprzez pokorne celebrowanie Eucharystii pociągał serca wiernych do Chrystusa. Świadkowie podają w spisanych świadectwach, że świątynia wypełniona po brzegi ludźmi była przeniknięta ciszą i skupieniem.
To, co świat uznaje za słabość – ubóstwo, smutek, cichość, Jezus określa jako źródło prawdziwego szczęścia.