Jeżeli w przypadku odejścia bliskiej osoby można mówić o satysfakcji, to tylko przez pryzmat tego, że umożliwiłem Ojcu odejście w warunkach takich, o jakich zawsze mówił: pogodzony z Bogiem i zaopatrzony w Sakramenty odszedł do Boga w swoim mieszkaniu, w swoim łóżku.
Ile razy wołanie o Boga rozbija się o czysto ludzkie patrzenie? Ile razy sam nie rozumiem swoich prawdziwych potrzeb?
Ojciec podtrzymuje wszystkich, którzy upadają, i podnosi wszystkich zgnębionych, dlatego w chwilach smutku i trwogi mam się do kogo uciekać i zawsze zostaję pocieszona...
W spotkaniu z Jezusem chodzi o to, by nie uciekać, ale otworzyć przed Nim swoje serce, nawet gdy jest ono zranione, zagubione czy wątpiące.
Więcej… mocniej… jeszcze mocniej… Nie mogę więcej bo pęknie… Widzisz – rzekł starzec – ja też nie mogę wymagać od nich więcej...
Słowo pokazuje mi Ojca, który nieustannie się o mnie troszczy, który nie zniechęca się moimi upadkami...
A doskonałość „jak Ojciec”? Czym jest, jakie ma znaki szczególne?
Czy są wobec nas prawdą słowa: „Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy”?
Bóg jest kochającym Ojcem: "jakże bardzo On zabiega o każdego człowieka jakby o skarb największy, jak o dobro niepowtarzalne, jak miłujący o umiłowaną".
Czwartek 1. tygodnia Adwentu.
Nie jest prawdą, że idą dla prezentów. Idą, bo kochają Jezusa. Pragną z Nim przyjaźni. To dorośli później coś psują...