Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Zaczynają od nauki trzymania ołówka i odkrycia do czego służą nożyczki. – Te, być może dla Europejczyków nic nie znaczące umiejętności, naprawdę zmieniają naszą codzienność – mówi Béatrice, kierująca w Republice Środkowoafrykańskiej Centrum Kulturalnym św. Kizito. Trafiają do niego dziewczyny, które nie mogły skończyć szkoły. Niektóre są już matkami.
Najtrudniej chyba jest nauczyć Afrykanki wytrwałości i systematyczności. Nie wyniosły tego z domu więc pierwszą napotkaną trudnością szybko się zniechęcają. Trzeba je niesamowicie motywować, by nie tylko uwierzyły, że i one są w stanie skończyć szkołę i zdobyć konkretny zawód, ale też by przekonały się na własnej skórze, że zdobyte umiejętności mogą realnie zmienić ich życie.
Béatrice jest jowialną, uśmiechniętą Środkowoafrykanką, która jak magnes przyciąga każdego swym ciepłem. Gdy odkrywa, że nosimy to samo imię od razu zaprasza mnie na kawałek manioku. Mieszka w Bouar tuż obok kierowanego przez siebie ośrodka, które jest jej oczkiem w głowie i zarazem centrum życia. W swym skromnym domu nieraz całymi godzinnymi rozmawia z powierzonymi jej opiece dziewczynami, by je motywować, zachęcać i uczyć pokonywać trudności. Poprawa bytu Afrykańskich kobiet to coś czemu oddaje się bez reszty. Wie, że edukacja zmienia życie. Pod swój dach przygarnęła też kilka sierot, by dać im tę szansę. Wraz z siostrą Renatą Grzegorczyk stanowią doskonały duet nakręcający pracę ośrodka.
- Charyzmatem sióstr ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza jest praca z dziewczętami, które znajdują się w trudnej sytuacji materialnej i moralnej. Nasze centrum taką możliwość im stwarza. Siostry zaś posiadając odpowiednie przygotowanie zawodowe (pedagogika, krawiectwo, zmysł organizacyjny) otwierają przed dziewczętami nowe horyzonty. Ponadto tylko kobieta potrafi dobrze zrozumieć trudności drugiej kobiety – mówi śmiejąc się ks. Mirosław Gucwa, który jako wikariusz generalny diecezji Bouar odpowiada za istnienie ośrodka. – Dzięki pieniądzom „wydobywanym spod ziemi” przez siostry nasze centrum może działać. Są one też dla nas wsparciem intelektualnym i chętnie dzielą się swym doświadczaniem z podopiecznymi, gdy chodzi nawet o takie proste rzeczy, jak troska o higienę, sprzątanie, gotowanie – podkreśla Béatrice.
– Zdobycie zawodu pomoże mi wygrać moje życie – mówi Prisca Singa. Trudno o celniejszą odpowiedź na pytanie, czym to centrum jest dla mieszkanek pogrążonej trzeci rok w wojnie RŚA. Ze względu na problemy zdrowotne dziewczyna miała przerwę w nauce. Z ogromną determinacją wróciła jednak do szkolnej ławki. Prisca jest sierotą, mieszka ze babcią, utrzymują się obie sprzedając makale, czy afrykańskie pączki. – Jest bardzo utalentowaną dziewczyną zarówno muzycznie, jak i w pracach ręcznych, krawieckich – mówi siostra Renata. – Największą radością jest patrzeć jak te dziewczyny się rozwijają. Gdy przychodzą do nas nie potrafią nic, a potem jest radość z pierwszych samodzielnie uszytych rzeczy i zarobionych pieniędzy – wyznaje z dumą Béatrice. I dodaje: „Edukacja często ratuje te dziewczyny przed prostytucją, przywraca im godność i daje szansę na wyjście z ubóstwa. W warunkach Afryki nie bez znaczenie jest też to, że choć trochę wykształcona matka jest w stanie dobrze zaaplikować dziecku dawkę leku, lepiej zadbać o jego higienę czy wyżywienie. Te, dla Europejczyka być może nic nie znaczące rzeczy naprawdę zmieniają naszą codzienność”. Przez prosty przykład potwierdza to ks. Mateusz Dziedzic: „Matka, która skończyła choć kilka klas prędzej zaniesie chore dziecko do szpitala niż do czarownika, co wciąż jest w tym kraju na porządku dziennym”.
Cosette Larose Kodkandji przestała chodzić do podstawówki zanim skończyła 10 lat. Nie miała ojca więc zamiast się uczyć musiała pomagać w domu i pracować na polu. Jako nastolatka sama została matką. Ma dwóch synków, którzy już chodzą do szkoły. Kiedy otworzyła się taka możliwość poszła w ich ślady i zasiadła w szkolnej ławie. „W centrum nie ma ograniczenia wieku więc mam szansę na to, by kontynuować wreszcie naukę” – wyznaje. Kurs pisania i czytania, lekcje rysunku i francuskiego, a także kroju i szycia przybliżają ją ku marzeniu o samodzielności. Cosette opiekuje się także starszą, schorowaną mamą. Wierzy, że jako krawcowa zapracuje na utrzymanie rodziny i pomoże swym dzieciom w ukończeniu szkoły. Właśnie takie dziewczyny jak ona sprawiły, że misjonarze odeszli od początkowego planu, by centrum zarejestrować jako szkołę na prawach państwowych. – Zamknęlibyśmy w ten sposób drogę do zawodu dla dziewcząt, które nigdy nie chodziły do szkoły. Kurs kończy się więc wydaniem przez diecezję zaświadczenia dzięki któremu dziewczyny bez problemu mogą znaleźć zatrudnienie – mówi ks. Gucwa.
Dla wielu działających w tym kraju organizacji pozarządowych ten certyfikat jest gwarancją tak bardzo poszukiwanej w RŚA fachowości. Alfabetyzacja więc nie tylko zmienia życie tych kobiet, ale przywraca im poczucie własnej godności. A tej zmianie może posłużyć także nasza jałmużna miłosierdzia. Nie ma co myśleć, że przekażę za mało, że nie warto robić przelewu na kilka, czy kilkanaście złotych. Naprawdę warto. W Afryce każda złotówka ma zupełnie inną siłę nabywczą. Każda przekazana ma też niesamowitą moc zmienienia losu tych dziewcząt, które dzięki nam mogą wygrać swe życie. I to nie jest pusty frazes.
Przeczytaj też:
Jałmużna miłosierdzia zostanie przeznaczona:
- na wybudowanie w Centrum św. Kizito kuchni oraz kupienie stołów do nauki kroju i szycia;
- zakup książek, zeszytów, przyborów szkolnych, materiału i nici potrzebnych w trakcie nauki;
- a może uda się nazbierać także na zakup maszyn do szycia dla dziewcząt kończących kurs i materiału na początek ich samodzielnej pracy.
Ofiary można wpłacać na konto:
Zgromadzenie Służebnic Matki Dobrego Pasterza
ul. Kościelna 9
05-500 Piaseczno
Nr konta: 49 1240 1109 1111 0010 2856 9951 - z dopiskiem „jałmużna miłosierdzia RŚA”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |