Usiadłszy rozmawialiśmy (Dz 16,11-15; Ps 149; J 15,26b.27a; J 15,26-16,4a)
Gdy pierwszego dnia zobaczyłem ich ze słuchawkami na uszach, kiwających się w rytm psychodelicznej muzyki, przeglądających tzw. pisma młodzieżowe, pomyślałem, że to będzie zmarnowany tydzień ferii. Słuchając następnego dnia rozmowy o wielkich pieniądzach najpierw pomyślałem, że pomyliłem miejsce, do którego miałem jechać, a potem zacząłem modlić się. „Panie Boże, przyślij kogoś z domowników, z kim będzie można normalnie pogadać, bo ja z nimi zwariuję.” Wysłuchał błagania. Po południu otrzymałem wiadomość. „Będę jutro rano. Niech ktoś po mnie wyjedzie na pierwszy autobus z Sącza.”
Zaraz po przyjeździe, nie bacząc na ociągających się dyżurnych śpiochów, zajął się przygotowaniem śniadania, a pierwszy wspólny posiłek okrasił Shakespeare’m. Cytaty w języku polskim i angielskim, porównywanie przekładów, zachwyt Barańczakiem. Towarzystwo z wrażenia zamilkło. Później, podczas wyprawy na Trzy Korony , słuchali z podziwem, gdy dzielił się swoja wiedzą o Pienińskim Parku Narodowym. Nie wiadomo kiedy zaczęły się poważne tematy. Być sobą; być kimś; żyć z sensem. Wieczorem padł zmęczony. Ale oni chwycili bakcyla. Magnetofony i słuchawki wylądowały w plecakach, ktoś chwycił gitarę. Owszem, były żarty. Był śmiech. Ale pojawiła się nowa jakość. Przeskoczyli poprzeczkę i już nie mieli zamiaru zniżać lotów.
Kilka lat później to właśnie oni w sławetnym wielkim tygodniu Polaków wysyłali sms-y i zgromadzili kilka tysięcy młodych ze swojego miasta, przewodnicząc ich modlitwie.
W polskim duszpasterstwie panuje przekonanie, że długie rozmowy z młodymi nie są pracą. Że nic z nich nie wynika. Całe szczęście, że innego zdania był Paweł, Jan Paweł i wielu im podobnych.
Modlitwa porannaPanie, Ty znasz moje serce, Ty wiesz, że jedynym moim pragnieniem jest dawać innym to, co Ty mi dałeś.
Niech moje uczucia i słowa, moja praca i mój odpoczynek, czyny moje i myśli, moje sukcesy i trudności, moje życie i moja śmierć, moje zdrowie i moje choroby – to wszystko, czym jestem, i to, co przeżywam, to wszystko niech będzie ich i dla nich, ponieważ Ty sam raczyłeś wydać się cały dla nich.
Naucz mnie, Panie, pod tchnieniem Twojego Ducha pocieszać udręczonych, przywracać odwagę tym, którzy mają jej za mało, podnosić upadłych, czuć się słabym razem ze słabymi i stać się wszystkim dla wszystkich.
Włóż w moje usta słowa prawe i słuszne, abyśmy wszyscy wzrastali w wierze, nadziei i miłości, w czystości i pokorze, w cierpliwości i posłuszeństwie Twej woli, w gorliwości ducha i serca.
Daj mi światłość, bym się znał na tym, na czym znać mi się trzeba. Pomóż mi, bym podtrzymywał nieśmiałych i bojaźliwych i bym pomagał wszystkim, co są słabi. Spraw, bym się umiał przystosować do każdego z mych braci, do jego charakteru i usposobienia, do jego zdolności i do ograniczeń, stosownie do czasu i miejsca, jak Ty sam, Panie, uznasz to za dobre.