IV Niedziela Wielkiego Postu
Przez cały Wielki Post katolicy polscy krok po kroku, chwila po chwili, ból po bólu rozważają podczas nabożeństw Gorzkich Żali mękę Pana naszego Jezusa Chrystusa. Pragniemy także my podążać za Naszym Zbawicielem, aby rozpamiętywać cierpienia, jakich doznał dla nas, aby odkupić nasze grzechy, choć sam był bez grzechu. Podstawą naszych rozważań jest opis pasji zawarty w Ewangelii według świętego Mateusza.
Ktoś zadał pełne bólu pytanie: „czy to prawda, że Bóg czasem traci cierpliwość wobec nas i wtedy nas upokarza? Czy to prawda?”. Nie. Nieprawda. Bóg tym różni się od ludzi, że szanuje godność człowieka.
Nie wiadomo kiedy ludzie wykryli, że poniżanie drugiego może być przyjemne. Nie wiadomo również, kiedy zauważyli, że poniżanie sprawia człowiekowi większe cierpienie, niż niejeden ból fizyczny.
Kolejne pokolenia osiągają coraz większą doskonałość w upokarzaniu osoby ludzkiej. Istnieją nawet podręczniki, podające szczegółowo, jak upodlić drugiego człowieka. Jak go umniejszyć, jak wyśmiać, wyszydzić, odebrać mu szacunek nie tylko otoczenia, ale sprawić, aby przestał szanować samego siebie. Aby uwierzył, że jest gorszy, że się nie liczy, że istnieje tylko po to, aby być zabawką dla innych. Niektórzy do takich praktyk próbują nawet wykorzystywać religię, starają się wmieszać w to autorytet Boga. Ale zawsze jest to działanie szatańskie.
Wśród cierpień jakich doświadczył Jezus, nie zabrakło poniżenia. Został upodlony na wiele sposobów. Mnóstwo ludzi czerpało zadowolenie z wyśmiewania Go i wyszydzania. Zarówno ci na stanowiskach, jak i ci anonimowi, ukrywający się w tłumie.
Czyż nie było poniżeniem to, co zrobił Piłat, ustawiając Jezusa na równi z jakimś wichrzycielem i zabójcą? Być może nawet miał dobre intencje, gdy wołał do tłumu: „Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?” (Mt 27,17). Ale czy zastanowił się nad tym, co w takich chwili czuł Ten, którego on, Piłat, miał osądzić? Co czuł stając się przedmiotem jakiegoś referendum, plebiscytu, głosowania nad własną popularnością? Chrystus nigdy nie zabiegał o to, aby być sławnym, nie starał się zdobyć przychylności innych, nie składał obietnic bez pokrycia. Nie mówił: „Jeśli Mnie poprzecie, dostąpicie zaszczytów i osiągniecie bogactwo”. Nie mieszał się polityki. Nie namawiał do walki z okupantem. W zestawieniu z Barabaszem był na straconej pozycji. Czyżby Piłat naprawdę nie zdawał sobie z tego sprawy? Skoro wiedział, że Jezus jest niewinny, to po co wyreżyserował takie widowisko?
Wydaje się, że miał mentalność podobną do mentalności twórców programów typu reality show. „To wy zdecydujcie o losie człowieka”. Nie był głupcem. Wiedział, że tłum wybierze Barabasza. A jednak zadał jeszcze bardziej upokarzające Jezusa pytanie: „Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?” Chyba się nie zdziwił, że „zawołali wszyscy: Na krzyż z Nim!” (Mt 27,22). Czegóż innego mógł się spodziewać? Sprytnie to sobie wykombinował. I wrednie. Bo na takie określenie zasługuje poniżająca manipulacja, jakiej dokonał wobec Chrystusa. Zrobił wszystko, aby odebrać Mu jakiekolwiek przypuszczenia, iż ktoś w ogóle może wystąpić w Jego obronie. Sporo wysiłku włożył Piłat w to, aby powiedzieć Chrystusowi: „Popatrz, jesteś nikim, dla nich się po prostu nie liczysz. Dla nich jesteś tylko przedmiotem zabawy. Chcą widzieć, jak umierasz, bo się śmiertelnie nudzą. Maja Cię dość. Niczego wobec nich nie osiągnąłeś. Widać źle się za to wszystko zabrałeś. Trzeba było inaczej. Ale teraz już za późno. Przegrałeś. Musisz mieć tego świadomość. Czyż to nie wyjątkowy paradoks, że Ciebie, podobno wysłanego do nich przez Boga Mesjasza, tak przecież upragnionego, ja, cudzoziemiec, przedstawiciel znienawidzonego okupanta, muszę bronić przed własnym narodem? Cóż za ironia...”.
Dla kogo właściwie przeznaczony był teatralny gest obmycia rąk przez Piłata? Dla Żydów? Dla jego zwierzchników? A może dla Jezusa, jako kolejne upokorzenie? Na zasadzie: „Nie jesteś wart, aby cię ratować. Mnie też znudziłeś”.
Może właśnie z nudów Piłat pozwolił na dalsze upokarzanie Chrystusa? Przecież nie musiał się zgadzać na to, co potem nastąpiło: „Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie. Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: Witaj, królu żydowski! Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na ukrzyżowanie” (Mt 27,26-31). Nie zapobiegł. Nie zakazał. Zgodził się na dalsze cierpienia niewinnego człowieka. Na totalne kpiny połączone z zadawaniem fizycznego bólu. Zapomniał, że ten skazaniec również jest obdarzony godnością ludzką?
A przecież, jak przypomina ks. Andrzej Zuberbier, godność człowieka oznacza jego wyjątkową pozycję w całym otaczającym go świecie. Tylko człowiek jest istotą świadomą i wolną, dzięki czemu panuje nad światem materialnym, nad innymi istotami żywymi, poznaje i organizuje wszystko dla swojego dobra. Tylko człowiek, korzystając z doświadczeń przeszłych pokoleń, świadomy jest swojej historii, wytycza swą przyszłość i tworzy kulturę, przekształcając świat. Księga Rodzaju mówi, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz, podobnego do siebie, nakazując mu, by uprawiał ziemię, czynił ją sobie poddaną i panował nad wszystkim, cokolwiek zostało przez Boga stworzone (por. Rdz. 1,26-30).
Świadomość i wolność, właściwe człowiekowi, czynią z niego autonomiczny podmiot działania. Poznając siebie w otaczającym świecie ludzi i rzeczy, człowiek decyduje i ma prawo decydować o sobie. Toteż godności człowieka uwłacza wszystko, co go zniewala i sprowadza do poziomu rzeczy, którymi można się posługiwać. Uwłacza mu zniewolenie ze strony innych ludzi, ale także i ze strony własnych, nieujarzmionych pragnień czy popędów. Człowiekowi — istocie świadomej i wolnej — drugi człowiek winien świadomie i dobrowolnie służyć. Tak właśnie, jako służbę, określa Jezus Chrystus swoje zbawcze posłannictwo (por. Mt 20,28) i odwołuje się dla jego przyjęcia do osobistej decyzji każdego człowieka: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię...". „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony..." (Mk 1,155 16,16).
Chrystus chciał, byśmy dzięki wierze dostrzegali godność i wielkość każdego człowieka, zwłaszcza wszystkich ubogich, głodnych, spragnionych, bezdomnych, nagich, chorych, uwięzionych... Chciał, żebyśmy w każdym z naszych braci i sióstr dostrzegali Jego samego: „ ...wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mniescie uczynili" (Mt 25,40). Tymczasem nie uszanowano nawet Jego godności. Godności Bożego Syna, godności Boga-człowieka...
Na zakończenie pieśń JEZU CHRYSTE, PANIE MIŁY. Posłuchaj
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |