XI. Jezus do krzyża przybityMłot opada po raz pierwszy pewnie i nieubłaganie. Huk uderzenia rozbrzmiewa eksplozją w mojej głowie, mieszając się z kolejnymi razami, szmerem podekscytowanego tłumu i krzykiem. Czy to Jego krzyk? A może mój?
Nie potrafię tego zrozumieć. Do końca łudziłem się, że to wszystko było tylko grą, tylko symbolem. Że oszczędzone zostanie Mu to cierpienie. Że jakimś cudem, jakimś sposobem go uniknie.
„Panie, dlaczego?” pytam.
Patrzy właśnie teraz, patrzy właśnie na mnie. W Jego oczach, pomimo męki, wciąż panuje spokój. Odpowiada.
Zmieniam pytanie. Zamiast „dlaczego?”, pytam: „dlaczego dla mnie?”.
XII. Jezus na krzyżu umieraTrwa to długo. Jak zawsze.
„Boże, jeśli istotnie tak Go kochasz, ześlij na Niego śmierć”, modlę się. Modlę, choć nie pamiętam kiedy robiłem to po raz ostatni. Nawet nie liczę na to, że ktokolwiek mój głos usłyszy. Już dawno temu straciłem w to wiarę.
Ukrzyżowany porusza ustami. I choć Jego szept nie jest głośniejszy od szmeru liści na wietrze, wszyscy słyszą Jego słowa. Ostatnie słowa.
Zasłona rozdziera się. Tłum faluje. Jedni płaczą, inni – radują się z mściwa satysfakcją. Ja uśmiecham się przez łzy.
Odzyskałem wiarę w sens modlitwy.