Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Jeżeli świadectwa tu zapisane zbliżą kogoś do Boga i Maryi, ukażą piękno modlitwy różańcowej, pomogą w zgiełku życia odnaleźć drogę jasną i prostą, to spełnią swoją rolę.
Opowieść Eugeniusza
Jestem samotnym pięćdziesięciopięcioletnim mężczyzną. Nigdy nie założyłem rodziny, miałem jednak ciekawe życie: wiele podróżowałem i zwiedziłem prawie cały świat. Z najbliższej rodziny mam tylko matkę. Była zawsze moim przyjacielem, wspierała mnie od najmłodszych lat. Ze wszystkich zakątków świata, które udało mi się odwiedzić, pisałem do niej kartki i listy, dzwoniłem. Czasami miałem wyrzuty sumienia, że zostawiam ją samą - mało już zaradną - na tak długo. Jednak ona cieszyła się z każdej mojej wyprawy.
Z wykształcenia byłem etnografem i zbierałem materiały do pracy doktorskiej o różnych kulturach świata. Mama była dumna z tego, że otworzyłem przewód doktorski, że wciąż się rozwijam. Czasem narzekała trochę na samotność, że to ani synowej nie ma, ani wnuków, ale nie miała mi długo tego za złe, gdyż moje pasje naukowe były jej wielką chlubą i nadzieją. Wiedziałem też, że moja mama szczególnie ceni sobie modlitwę różańcową, że - jak to ona mawiała - „nie wypuszcza różańca z rąk". Modliła się za mnie codziennie na różańcu, powierzając Maryi moje życie i przedsięwzięcia. Przyznam szczerze, że rozczulały mnie te jej słowa, ale nie przywiązywałem do nich większego znaczenia.
I tak obroniłem pracę doktorską i rozpocząłem habilitację. Mama ciągle była serdeczna i we mnie wpatrzona, ale zaczęła podupadać na zdrowiu. Miewała częste bóle głowy, z trudem się poruszała, ale jakoś sobie radziła. Widziałem, że potrzebuje pomocy, więc rzadziej wyjeżdżałem na swoje wyprawy.
Wylew, którego doznała, był dla mnie wstrząsem. Akurat w tym dniu ją odwiedziłem. Widziałem, że źle się czuje, ale nie spodziewałem się, że to się tak potoczy. Mama upadła, wracając z łazienki, i w jednej chwili straciła władzę w nogach i lewej ręce. Wezwałem pogotowie. Zabrano ją na neurologię na długie trzy miesiące, później przeszła rehabilitację w sanatorium i wreszcie wróciła do domu.
Musiałem zmienić wszystkie moje życiowe plany i tryb życia. Stałem się jej kucharzem, pielęgniarzem, człowiekiem do towarzystwa, słowem - wszystkim. Początkowo robiłem wszystko z wielkim zapałem i nadzieją, że jej stan zdrowia się poprawi. Z czasem zdałem sobie jednak sprawę, że dolegliwości nie ustąpią, a wręcz przeciwnie: będą się z roku na rok nasilać, że mama będzie wkrótce potrzebowała całodobowej, ciągłej opieki.
Teraz także mnie potrzebne było wsparcie. Poszedłem do psychologa, ale po pewnym czasie musiałem zrezygnować z jego pomocy. Wizyty były za drogie. Mama potrzebowała bardzo drogich leków, do domu przychodziła rehabilitantka, to wszystko pochłaniało wiele pieniędzy.
Z trudem radziłem sobie z sytuacją, zacząłem się załamywać. Wtedy przypomniałem sobie, że moja mama zawsze modliła się za mnie na różańcu, i zacząłem się tak modlić.
Nadal mam wiele zajęć, a zdrowie mamy nie uległo poprawie, ale odzyskałem spokój. Mam bowiem pewność, że Matka Boża mnie nie opuści i pomoże mi w tej trudnej sytuacji, że znajdę siły, aby czuwać przy mamie tak długo, jak będzie trzeba.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |