Sobota
Wiara jako ideologia
Andrzej Macura
"Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?" 1Kor 1, 12-13a).
Siedzę na spotkaniu, na którym zacni chrześcijańscy działacze zastanawiają się, jak przeciwstawić się projektowi zaproponowanemu przez ich politycznych przeciwników. Zastanawiam się, co w nim właściwie jest złego. Dla nich może jest to oczywiste, ale ja, zupełny nowicjusz w takich sprawach, niezupełnie rozumiem. Czy naprawdę projekt jest nie do przyjęcia z perspektywy wiary? Mam dziwne wrażenie, że chodzi tylko o przepychanki. Tym bardziej, kiedy przywódcę owej drugiej grupy widzę potem w kościele, siedzącego dumnie w pierwszej ławce na Mszy.
Ten schemat co jakiś czas się powtarza. Na różnych szczeblach. Prawdziwy chrześcijanin powinien poprzeć partię X, bo oni chcą dobrze, a partia Y, to złodzieje. Może tak i jest. Ale gdy patrzę na działanie jednej, drugiej, trzeciej czy czwartej widzę, że wszystkim daleko do potraktowania na serio nauczania Jezusa. Jaka różnica, czy mają ambiwalentny stosunek do przykazania piątego, siódmego czy ósmego?
Zapatrzony w Jezusa Chrystusa patrzy na świat z Jego perspektywy. Potrafi zobaczyć ułomności w świętobliwym i dobro w odsądzanym od czci i wiary łajdaku. Gdy trwanie w Jezusie zastępuje religijna ideologia, delikatną mądrość zastępuje logika wytoczonych armat i proste rozumowanie „swój-obcy”. Wtedy ważne jest kto jest Pawła, a kto Apollosa. Chrystus tak naprawdę przestaje się liczyć.