Komentarz
W liturgii Kościoła trzeba wyróżnić element Boski i ludzki. Pierwszy jest stały i niezmienny. Należą do niego obrzędy, które ustanowił Chrystus, jak np. Ofiara Mszy świętej i obrzędy sakramentalne. Tych Kościół zmienić nie może ani też nawet zastąpić ich obrzędami nowymi nie myśli. Ma jednak pełne prawo do tych obrzędów, które w ciągu wieków sam wprowadził. Stanowią one jakby oprawę do obrzędów Chrystusowych, którą Kościół stara się stale upiększać, nadawać jej nowy blask, zdobić ją coraz misterniej, by w ten sposób podkreślić wagę i unaocznić wiernym znaczenie obrzędów, które ustanowił Jezus Chrystus.
Nie trzeba się przeto dziwić ani gorszyć, wpadać w sceptycyzm, kiedy zauważamy wprowadzane zmiany również do roku kościelnego i liturgii. Są one zjawiskiem zupełnie naturalnym, potrzebą rozwoju, nowego zapotrzebowania czasów. Bez tych zmian Kościół popadłby w stagnację i w zastój.
Rozwój obserwujemy wszędzie, na wszystkich odcinkach życia ludzkiego. Styl życia, ubioru, posiłków, mieszkania, języka itp. I nikt by nie chciał chyba do dawnych form powrócić. Ewolucję przechodzi: architektura, muzyka, pieśń, malarstwo, rzeźba, i to właśnie warunkuje postęp i rozwój. Upieranie się przy dawnych formach znaczyłoby zubożać i cofać się aż do pierwotnego prymitywizmu. Podobnie jest i w liturgii. Słusznie papież Pius XII zbyt daleko posunięty konserwatyzm, zachowawczość nazwał „herezją starożytności”.
Długa historia potwierdza, że Kościół kierując się jakimś zmysłem powszechnym (sensu communis) unikał biegunów sobie przeciwnych: skostnienia i wybujałości. Szedł zasadą "złotego środka". Odczuwał również nieustannie przy sobie obecność Założyciela, który go zapewnił: "A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata".
Życzeniem Kościoła jest, aby rok liturgiczny nie był jedynie przeżywaniem pamiątki zbawienia, ale owocowaniem stałym tego zbawienia w nas. Nie chodzi więc jedynie o dokumentację wydarzeń historycznych, ale to, by się pełniło Chrystusowe życzenie, "aby owce miały życie i miały je w obfitości". Skoro Bóg wszedł w nasz czas, na ziemski nasz padół, to dlatego, by przez zbawczą łaskę każdego z nas uczynić uczestnikami życia Bożego, by z dzieci ziemi uczynić nas dzieci Boże, a w ten sposób uczynić nas swoimi współdziedzicami w wieczności. Kto by o tym zapomniał, zmarnowałby daną mu szansę, sprzeniewierzyłby się swojemu celowi ostatecznemu.
Ilekroć w pierwszą niedzielę Adwentu otwieram pierwsze strony mszału i czytań liturgicznych, ogarnia mnie dziwne wzruszenie. Z jednej strony wdzięczność dla Pana Boga, że dozwolił mi spotkać nowy rok Boży. Ale też i niepokój mąci tę radosną chwilę: Czy do mnie także należeć będzie zamknięcie ostatnich kart mszału? Czy tego nie uczyni już za mnie ktoś inny?