Czyn miłosierdzia jest zatem odpowiedzią człowieka na miłosierdzie okazane mu przez Boga.
Jesteśmy na adwentowej drodze. Przybliżamy się do świąt Bożego Narodzenia. W liturgii trzeciej niedzieli Adwentu jest mowa o autentycznej radości dzieci Bożych. Jej pierwszym źródłem jest odczuwanie obecności Boga, doświadczanie Jego miłości, dobroci: „Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim” (Iz 61,10); „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie” (1 Tes 5,16). Zatem radość w Bogu, radość przed Bogiem. Drugie źródło radości to czyste serce, serce człowieka uwolnione z grzechów przez Boga: „bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości” (Iz 61,10). Przyodzianie w szaty zbawienia, to tyle co przyjęcie Bożego miłosierdzia. Zatem autentyczna radość wyrasta z czystego serca.
Jeśli nadchodzące święta Bożego Narodzenia mają być świętami radosnymi, jeśli mają spełnić się życzenia, które sobie przed świętami składamy, mówiąc: „radosnych, wesołych świąt”, to musimy powrócić do prawdziwej radości. Doświadczając bliskości Boga i Jego miłości uświadamiamy sobie, że im więcej czynimy dobra, im więcej służymy i poświęcamy drugim, czyniąc miłosierdzie, tym więcej radości jest w nas. Jezus wręcz rozkazuje św. Faustynie: „Powiedz, że miłosierdzie jest przymiotem Boga. Wszystkie dzieła rąk Moich są ukoronowane miłosierdziem” (Dz. 301). Faustyna zaś dodaje: „Pragnęłabym wołać na świat cały: kochajcie Boga, bo dobry jest i wielkiego miłosierdzia” (Dz. 1372). Tak rozumiane miłosierdzie jest prawidłową drogą prowadzącą do świętości.
Chrystus ukazywał św. Faustynie z jednej strony nieograniczoność Miłosierdzia Bożego, a z drugiej strony podkreślał, że jest ono dostępne dla każdego człowieka. Dlatego zostawił środki udzielania miłosierdzia: czyn, słowo, modlitwa, aby rozwijać świętość ludzkości. Jezus mówi do Faustyny: „Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźniemu: pierwszy – czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku mnie. W ten sposób dusza wysławia i oddaje cześć miłosierdzi mojemu” (Dz. 742).
Chrystus nauczył nas, że człowiek nie tylko doświadcza miłosierdzia Boga samego, ale także jest powołany do tego, by sam czynił miłosierdzie drugim (por. DM 14). Czyn miłosierdzia jest zatem odpowiedzią człowieka na miłosierdzie okazane mu przez Boga. Faustyna precyzuje czynienie czynów dla bliźnich. Określa istotę miłości bliźniego – pierwsze: usłużność dla ludzi; drugie – nie mówić o nieobecnych i bronić sławy bliźniego; trzecie – cieszyć się z powodzenia bliźniego (Dz. 241). To jakby pozorne określenie miłości bliźniego jest najtrudniejsze do wykonania w życiu codziennym. Wymaga ono nawrócenia i przemiany w celu pozbycia się własnej pychy. Chodzi więc o nastawienie wewnętrzne, które sprawia, że każdy czyn może nabrać cech czynu miłosierdzia.
Dzisiejszy świat, w którym tak wiele znieczulicy i obojętności, jest szczególnie uwrażliwiony na świadectwo czynu. Byłam w sklepie na zakupach – wyznaje matka dwóch synów. W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś człowiek. Od razu było widać, że należy do osób bezdomnych. Ja już prawie zakupy zrobiłam. I miałam już wychodzić. On zapytał mnie, czy nie mam pieniędzy dla niego, bo jest głodny. Oczywiście pierwszy mój odruch: przykro mi, nie. Więc on odszedł i zniknął ze sklepu. Ja doszłam do kasy, zapłaciłam i wychodząc znów go zobaczyłam przez drzwi. I kolejna myśl. Następnie kupiłam cztery pączki. Podeszłam do niego i pytam: Zje pan pączka? Ten człowiek odparł, że oczywiście, bo jest głodny. Podałam mu tego pączka, a on mi podziękował. Wsiadłam do samochodu i widziałam, jak on go zjadł z apetytem. Byłam z siebie dumna… Ale najpiękniejsze było to, jak wróciłam do domu i opowiedziałam całą sytuację moim synom. Starszy podszedł do mnie i mówi tak: mamusiu, kocham Cię. Nawet młodszy syn, który nie jest wylewny, przytulił mnie i stwierdził: ekstra. Jak pięknie tę prawdę odzwierciedlają słowa z Dziejów Apostolskich, które ukazują życie pierwotnego Kościoła: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (20,35).
Św. Faustyna jako „świadek miłosierdzia” nie tylko głosiła miłosierdzie Boże, ale przede wszystkim czyniła je względem bliźnich. Chodzi wprawdzie o czynności zewnętrzne, które nie są jednak tylko zwykłą działalnością charytatywną czy jakąś formą dobroczynności, ale wypływają z osobistej świętości. Tak rozumiana realizacja miłosierdzia, objawiona przez Jezusa, jest bardzo trudna dla współczesnego człowieka, gdyż wymaga osobistej świętości i systematycznej formacji w duchu miłosierdzia, aby tą drogą dążyć do coraz pełniejszego zjednoczenia mistycznego z Bogiem w Chrystusie i do coraz ofiarniej służby drugiemu człowiekowi. Zatem pierwszym zadaniem człowieka wierzącego w miłosierdzie Boga, jest realizacja go w czynie. Dopiero na drugim miejscu jest słowo, a na końcu modlitwa. Dlatego – jak mówi Jezus – „gdyby dusze umiały gromadzić sobie skarby wieczne, nie byłyby sądzone – uprzedzając sądy moje miłosierdziem” (Dz. 1317).
I na koniec warto wspomnieć, jakie owoce rodzą się z praktykowania czynnej miłości bliźniego, która jest sposobem budzenia wrażliwości naszego sumienia, a także pozwala nam głębiej wejść i dotknąć samego serca Ewangelii, gdzie ubodzy są uprzywilejowani dla Bożego miłosierdzia:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |