Jezus opowiedział uczniom przypowieść o pewnym człowieku ze szlachetnego rodu, który udał się w podróż, zlecając sługom pieczę nad majątkiem. Jak czytamy: „Po tych słowach szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy”… My wiemy, jak skończyło się Jego wędrowanie. Mówił te wszystkie słowa, działał cuda, odsłaniał tajemnice Ojca – i zmierzał dalej, aż do całkowitego wypełnienia się Jego woli.
W jakiś sposób – na naszą miarę – jest to i nasz plan życia, dni teraźniejszych i przyszłych: robić co jest do zrobienia i iść dalej, aż do wypełnienia tego, do czego zostaliśmy stworzeni, aby się chwała Boża w pełni na nas objawiła. Brzmi to może ciutkę górnolotnie, ale przecież codziennie przemieniamy to w konkret obowiązków, codzienną wierność, pomnażanie dobra. I mamy świadomość – że to wszystko czemuś służy, że nasz Pan wróci i wezwie nas do siebie, przed swój tron.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.