Wielkie gmachy buduje się z małych cegieł. Bardzo wielu małych cegieł.
Z cyklu „Postaci Bożego Narodzenia”
Nie było dla nich miejsca w gospodzie. Dla Świętej Rodziny. Józef i Maryja znaleźli za to miejsce w stajence. Ze zwierzętami? Może. Choć wół i osioł w stajence to może tylko tradycja. W każdy razie takie tylko miejsce dla Jezusa się znalazło.
Kim byli właściciele owej stajenki? Nie wiemy. Czy byli to właściciele gospody, którzy zdjęci litością jakiś kąt i dach nad głową (oby!) dla rodzącej jednak wygospodarowali? Czy może jednak jakaś inna litościwa dusza? Możemy tylko gdybać. Podobnie gdybyśmy próbowali wyjaśniać, czemu po prostu ów ktoś nie przyjął ich do domu. Byłoby już stanowczo zbyt ciasno? Rodzina musiałaby na ten czas przenieść się do stajenki, a to kłopot? A może właściciel przestraszył się narzekania żony, teściowej i ośmiorga dzieci? Też nie wiadomo. Ten ktoś chciał pomóc, ale chyba zabrakło mu serca, by zrobić więcej. A może tylko odwagi. A jednak pomógł. Nawet jeśli zrobił to tylko dla uspokojenia wyrzutów sumienia. Bo nawet skromny kąt w stajence, nawet wśród zwierząt – w tamtych czasach pewnie nie taka znowu rzadkość, że człowiek nocował gdzieś przy swoich zwierzętach – lepszy był niż ulica. A wielki Bóg, Stwórca wszystkiego, tę gościnę przyjął.
Wspomnijmy w tym wszystkim i to. Napisał Ewangelista, że kiedy Maryja urodziła Syna, owinęła Go w pieluszki i złożyła w żłobie. Może to bez znaczenia, ale kiedy wyobrazić sobie tę scenę, dostrzec można jej niezwykłe piękno. Ciepło troskliwej matki, zapach siana, przytulnie, bez wiatru, bez przejmującego zimna nocy. Pierwsze czego doświadczył na ziemi Bóg. I chyba było dużo spokojniej, niż w zatłoczonej gospodzie. I może nawet woń zwierząt znacznie mniej dokuczliwa, niż to, co może poczuć nos w ludzkiej ciżbie. Gdyby nie gest litości bezimiennego właściciela czy właścicieli stajenki, tego piękna by nie było....
Dziś wielu wokół nas mniej czy bardziej potrzebujących. Utopią byłoby myśleć, że zdołamy im wszystkim pomóc. Nawet gdyby próbować pomóc choćby tylko jednemu, nie sposób nie widzieć tego, że musi on też chcieć pomóc sam sobie. Jak Święta Rodzina: przecież stajenka to było tylko wyjście awaryjne. Potem Józef z Maryją znaleźli pewnie w Betlejem jakieś sensowniejsze lokum.... Ale gdy tak spojrzeć na sprawy widać, że w pomocy potrzebującym niekoniecznie o organizowanie wielkich programów chodzi. Raczej o proste, nieraz skromne gesty. One, pozwalając opanować najgorsze i pomagając potrzebującym stanąć na nogi, też się liczą. A przez te proste gesty więcej też Boga na ziemi.
Wszystkie teksty cyklu znaleźć można po tagach. Wystarczy kliknąć TUTAJ
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |