Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Taniec na wulkanie zamiast spotkania z mocą słowa.
Wchodzimy dzisiaj w zupełnie coś nowego, w Nowy Rok, który jest dla nas wszystkich tajemnicą. Nie potrafimy powiedzieć co nas jeszcze czeka, żyjąc w jakże niespokojnych czasach, pełnych chaosu i zbrodni… Nad światem coraz więcej ciemnych chmur. Człowiek stał się istotą mało znaczącą w huraganie materializmu, hiperseksualizmu, pogardy dla tego, co święte. Jesteśmy jakby na jakimś wulkanie z muzyką. Wulkan wybucha, ale my nadal tańczymy dobrze się bawiąc, bo muzyka zagłusza ewidentne niebezpieczeństwo…
Jak w tym wszystkim zauważyć Jezusa Chrystusa, jedynego pośrednika Boga, który narodził się w ciszy? On rodzi się także dzisiaj, gdy my nadal tańczymy na „wulkanie”, bliscy katastrofy. Zastanawiam się czy jesteśmy w stanie USŁYSZEĆ i ZOBACZYĆ Jezusa, który nas kocha?
Dobrze rozpoczynają ci, którzy na początku nowego roku przychodzą do świątyni prawdziwego Boga, jedynego Boga. Boga, który jest miłością (por. 1J4,8.16) i który stał się Człowiekiem po to, żeby powiedzieć nam o sobie jeszcze bardziej, jeszcze wyraźniej. To jest dopiero tajemnica! Św. Hilary powiedział bowiem, że „kto dobrze zaczął, jest już w połowie drogi”. Chrześcijanin zaczyna dobrze, bo zaczyna razem z Jezusem, Maryją i Józefem. Zaczynamy zatem od słuchania Słowa, od Eucharystii, tego największego daru, jaki Bóg nam dał!
Kiedy czytałem opis Bożego Narodzenia, Jezusa owiniętego w pieluszki, zobaczyłem eucharystyczny korporał, na którym podczas Mszy Świętej spoczywa Hostia – Wcielone Słowo. Ciało Jezusa, najpierw owinięte w pieluszki, potem w całun w grobie, jest obecne na korporale. Bo Chrystus jest z nami, żywy i prawdziwy. Rodzi się tyle razy, ile razy Go słuchamy, przyjmujemy do swoich serc jak wyjątkowego Gościa do domu… Do jakiego serca przychodzi Pan Jezus? Jakie są nasze serca? Czy znajduje w nich wiarę, że ON jest żywym Bogiem, mającym MOC przemiany naszego serca. Przed przyjęciem Komunii Świętej mówimy przecież: „Panie, powiedz tylko SŁOWO, a będzie uzdrowiona dusza moja”… Czy my w to naprawdę jeszcze wierzymy?
Zadajmy pytanie; czym jest ta muzyka na „wulkanie świata”? To jest muzyka niewiary. Kard. Gerhard Ludwig Müller w cennym piśmie pt. „Manifest wiary” podkreślił, że dzisiaj trzeba stawiać czoła pojawieniu się dawnych herezji, które w Jezusie widziały jedynie wybitną postać, brata czy przyjaciela, proroka czy przykład moralności” (nr 1). Mam wrażenie, że dzisiaj dla większości z nas Jezus Chrystus stał się tylko postacią, nie jest już żywą osobą, którą można spotkać w Słowie Bożym i powierzyć Mu swoje życie. Obchodząc uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki widzimy wyraźniej, że Maryja nie porodziła wyjątkowej postaci w historii ludzkości, ale Osobę, która jest Bogiem wcielonym, Słowem, które stało się Ciałem. Jakież to ciekawe, że tę prawdę potrafili rozpoznać ubodzy Pastuchowie, a nie potrafią tego zobaczyć współcześni ludzie, w czasie, kiedy potrafią chodzić po Księżycu. Okazuje się, że droga do Boga, który jest na wyciągnięcie ręki, jest dla niektórych dłuższa niż na Księżyc. Czy my, nie sprowadziliśmy Chrystusa do poziomu „bozi”, miłego misia, który do wszystkich się uśmiecha, na wszystko się zgadza, a jego „miłosierdzie” sprawia, że nie potrzeba ani sakramentów, ani Biblii, ani spowiedzi świętej, bo przecież „i tak wszystko przebaczy”? Skąd ta pewność? Chyba z jakiejś „domowej religii”, czyli własnych dywagacji i poglądów…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |