Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże?
Czy taki opis może oznaczać... dziecko? Niemowlę przyniesione przez ubogich rodziców do Świątyni, by ofiarować je Panu? Czy dziecko usiądzie, jakby miało przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro...?
Nasze wyobrażenia i rzeczywistość dziecka. A jednak tak właśnie się dzieje. Nie da się wejść do Królestwa, jeśli człowiek nie stanie się dzieckiem. Jeśli nie zrezygnuje z własnych wyobrażeń o mocy, królestwie, o tym jak powinien postępować Bóg i co Mu przystoi. Jeśli nie przyjmie Boga takim, jakim jest, zamiast Go poprawiać i pouczać.
Wtedy przybędzie do swej świątyni Pan. My jesteśmy tą świątynią. Przybędzie jako dziecko. Zaskakując, burząc wszelkie wyobrażenia i oczekiwania. I przetopi i oczyści nasze serca, ucząc nas tego, Kim jest.
Bramy podnieście swe szczyty, unieście się odwieczne podwoje, aby mógł wkroczyć Król Chwały.
Dwa tysiące lat temu wkroczył nie tylko do świątyni z kamienia. Wkroczył też do świątyni serc Symeona i Anny. Oni byli gotowi - rozpoznali Go w dziecku i uwierzyli.
Święci Symeonie i Anno, módlcie się za nami.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.