Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. […] Królestwo Boże jest jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi.
Zasiew. Wyrzucenie ziarna na ziemię i pozostawienie go samemu sobie. Wiatrom. Deszczom. Ptakom. Nie da się mu pomóc wzrastać. Nie da się spowodować, by rosło szybciej. Czasem nie wzrośnie mimo największych starań. Czasem wzrośnie, choć nikt go nie siał, choć upadło na ziemię przyniesione przez wiatr czy wodę.
Z królestwem Bożym jest jak z ziarnem. Jest maleńkie, niewidoczne, w naszym pojęciu nieważne. Może w dużej ilości ma jakieś znaczenie... Ale przecież nie z wielu tylko z jednego ziarna wyrasta drzewo. Nie o ilość chodzi.
Ziarnem może być wszystko. Jedna chwila, jedna sytuacja, jedno słowo. Możemy go nawet nie zarejestrować. Nie domyślić się, że padło na żyzną ziemię czyjegoś serca. I kiedyś wykiełkuje.
Może nie od razu. Może za wiele lat. Może nigdy – za życia – o tym się nie dowiemy. Ważne tylko by nasze życie było nieustannym zasiewem. Wiary, nadziei, miłości. Przez nasze słowa, czyny, wybory.
Niekoniecznie te celowo „ewangelizujące” czy „katechizujące”. Czasem przez te rzucone w przelocie, w biegu między domem, pracą i tysiącem innych zajęć. Ziarno życzliwego słowa, spojrzenia, podanej ręki. Ziarno świadectwa, gdy wydaje się, że nikt nie patrzy. Ziarno wyboru wbrew logice egoizmu.
Wiele słów, sytuacji, wyborów – to wiele ziaren, które siejemy. Czy wnoszą w nasze życie Boże królestwo?
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.