Czy jest coś dziwnego w tym, że „głodnemu chleb na myśli”?! Być może nie. Zapytajmy jednak samych siebie, czym jest ów chleb, o który tak drżymy, któremu poświęcamy tak wiele czasu, serca, uwagi... Czy naprawdę o zaspokojenie potrzeb nam idzie? Czy raczej o zaspokojenie ambicji?
To, co materialne – tak ważne przecież! – w jakiś sposób przekłada się na to, co duchowe. Sposób patrzenia na nasz powszedni chleb – na trud jego zdobywania – mówi coś o nas, wierzących w Boga troskliwego, w Boga Stwórcę, od którego pochodzi wszystko.
Wiele nam brakuje, wiele potrzebujemy. Chwalić Boga za to, co daje, ile daje, kiedy daje – to wyższa szkoła duchowej dojrzałości. Bo nie idzie przecież o pogardę dla chleba i materii, a raczej o to, by każdy zajął się tym, co do niego należy. My – dziękczynieniem. Ojciec – troską o dzieci.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.