Tak, z pozoru to wygląda trochę jak coś za coś: zaufanie, przebywanie blisko i płynące stąd dobrodziejstwo, opieka, ochrona. Jednak takie „rzeczowe” ujęcie przecież się w żadnej miłości nie sprawdza, nie da się przeliczyć jak bardzo, jak głęboko jesteśmy kochani. Kiedy bowiem mówimy o kimś, że jest kochany przez kogoś innego – dostrzegamy tę cechę doskonale. Bycie kochanym to dobry stan, owocujący dobrem, to dobro dla człowieka.
W relacji z Bogiem nie trzeba doszukiwać się nie wiadomo czego. To, że trudno jest nazwać pewne związki, dookreślić zależności, nie oznacza jakiś mentalnych manipulacji. Zaufanie tez przecież nie jest odtąd-dotąd, zażyłość buduje się latami, krok po kroku.
Dodaj swój komentarz »