Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem okazać litości Niniwie, wielkiemu miastu, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?
Ma rację Bóg. To Jonasz głupio gada. O co mu chodzi? Że jego misja osiągnęła swój skutek i Niniwici się nawrócili? Wolałby, żeby mimo ostrzeżenia trwali w grzechu i Bóg by to miasto zniszczył? No tak, wtedy rozbłysłaby jego gwiazda: o proszę, zapowiadał zagładę i przyszła. A tak ludzie mogą powiedzieć, że pewnie i bez tych ceregieli z siedzenie w popiele by się obyło. Ot, byli naiwni, że na serio potraktowali Jonasza...
I dziś nie brakuje wieszczących różne klęski. Dość często chyba liczących, że kiedyś będą mogli z satysfakcją powiedzieć: „a nie mówiłem?” Chrześcijanin nie takiej satysfakcji powinien jednak szukać. Szczęśliwy, jeśli potrafi się cieszyć każdym, kto się nawraca, nawet jeśli przez to on sam pozostaje w cieniu.
Dodaj swój komentarz »