Dziś czytam Pawła:
A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.
Tak, jeśli wierzę w Jezusa, jestem z woli Boga synem i dziedzicem. Z woli Boga niebo jest moje...
Bardzo podoba mi się świat, który Bóg dał nam na nasze tymczasowe mieszkanie. Szarości postrzępionych górskich grani, zieleń targanych wiatrem traw na halach. Biel wapiennych skałek, brązy i czerwienie jesiennych lasów. I wszystkie odcienie niebieskości albo i zieleni bezkresnych przestrzeni mórz. Nie wiem jak będzie w niebie. Ale mam nadzieję, że co najmniej tak samo pięknie.
A że nie będzie to moje, ale wspólne? Jeśli tylko mogę sycić oczy pięknem, nie ma znaczenia czyje. Nie ubywa go od tego, że nasycą się nim też inni. Tak jest z miłością, tak jest z dobrocią: dzielone mnożą się. Tak będzie i z moim niebieskim dziedzictwem...
Dziękuję Ci Boże, że mnie, tak pokracznego i byle jakiego traktujesz jak syna...
Franciszek, Gaudete et exsultatae, 147
Wreszcie, nawet jeśli wydaje się to oczywiste, pamiętajmy, że elementem świętości jest stała otwartość na transcendencję, wyrażająca się w modlitwie i adoracji. Święty jest osobą o duchu modlitewnym, potrzebującą komunikacji z Bogiem. To człowiek, który nie wytrzymuje przytłoczenia w zamkniętej immanencji tego świata, a pośród swych wysiłków i dawania siebie innym, tęskni za Bogiem, wykracza poza swoje ograniczenia, oddając chwałę Bogu oraz poszerza swoje granice w kontemplacji Pana. Nie wierzę w świętość bez modlitwy, nawet jeśli niekoniecznie jest ona długa lub towarzyszą jej intensywne uczucia.
Dodaj swój komentarz »