Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Sześć homilii
ks. Leszek Smoliński
Pod koniec swojego życia siedemnastowieczny malarz Rembrandt namalował słynny obraz „Powrót syna marnotrawnego”. Na pierwszym planie artysta umieścił postaci: powracającego syna i witającego go ojca. Postać syna wskazuje na dramat bólu. Na nogach widoczne są rozpadające się chodaki, ukazujące poranione stopy, a brudne zniszczone ubranie jest w strzępach. Na twarzy syna widać wyraźne rysy i ból. Postać ojca wyraża wybaczenie i ulgę z powrotu już opłakanego syna. Dłonie ojca są symbolicznie różne. Jedna jest szeroka, twarda, spracowana, jakby męska. Druga zaś smukła i biała, jakby kobieca. Ojciec jest ubrany starannie, ale ubogo. Wybacza synowi grzechy oplatając go dłońmi.
Jedną z postaci drugiego planu jest wierny syn, który pozostał z ojcem w domu. Jest on bogato ubrany, a jego twarz wyraża zdziwienie i niezadowolenie z reakcji ojca na powrót niewiernego syna. Złości go to, że z taką czułością ojciec przyjął swego syna, który opuścił go i roztrwonił ofiarowane mu bogactwo. Widocznie nie jest zadowolony z powrotu swego brata. Rembrandt chciał w jak najlepszy sposób przedstawić treść chyba najbardziej znanej biblijnej przypowieści o nawróceniu. Droga powrotu była dla młodszego syna bardzo długa i bolesna. Prowadziła od momentu zdemaskowania pozornego szczęścia, aż do powrotu do rodzinnego domu, porzuconego wcześniej. A w domu cierpliwie czekał ojciec, który pomógł swojemu synowi na nowo odkryć godność dziecka. Swoim spojrzeniem potrafił wydobyć z marnotrawnego dobro, które zostało zakryte przez iluzje szczęścia.
Młodość jest często związana ze złym wykorzystaniem daru wolności. Bóg, podobnie jak ojciec z przypowieści ewangelicznej, jest pełen dobroci i zaufania. Jego miłość nie pozwala jednak na to, by ograniczał wolność człowieka. Dopiero kiedy ten odkrywa, że wolność przeradza się w swawolę i powoduje zniewolenie, otwierają się mu oczy. Przekonany wcześnie co do słuszności podjętej decyzji, nagle traci grunt pod nogami. Zaczyna dostrzegać, jak krótkowzroczne były plany z dala od domu ojca i marzenia na przyszłość. Koniec pozornej pomysłowości ma swoje miejsce pomiędzy świniami. Ta tragiczna po ludzku sytuacja robi miejsce na refleksję: „Wtedy zastanowił się…”. Zaczyna się zmiana myślenia. Powrót do tego miejsca, które porzucił. Nawrócenie. Prawdziwe nawrócenie człowieka to nie tylko zaniechanie grzesznych czynów, ale rzeczywista przemiana serca, uznanie „za stratę” wszystkiego, co oddalało mnie od tego pędu „ku wyznaczonej mecie”.
Wielki Post przynosi spodziewane owoce w naszym życiu wtedy, gdy odkrywamy w nim okazję do osobistego powrotu do Boga, pomnożenia dobra i świadczenia miłości w codziennych sytuacjach. Zwykle bardzo łatwo przychodzi nam usprawiedliwiać siebie, a jeszcze łatwiej oceniać i potępiać innych. Nasze grzechy przerażają nas, wolimy więc przed nimi uciec, zamaskować je pięknie brzmiącymi słowami i wyszukanymi motywacjami. Przyznać się do słabości, błędu, własnej niewystarczalności - to bardzo trudne. O wiele łatwiej jest żyć w przekonaniu, że w naszym życiu i postawach wszystko jest w porządku, że nic nie wymaga zmiany.
Piotr Blachowski
Ciężko się żyje, będąc w niezgodzie z otoczeniem, grupą, sąsiadami. Jeszcze ciężej, jeśli nie można znaleźć porozumienia z rodzicami, rodzeństwem, współmałżonkiem czy dziećmi. Będąc ostatnio na pogrzebie, zobaczyłem akt pojednania znajomych zmarłego – po kilku latach braku kontaktu rodzeństwo przekazało sobie znak pokoju. Niby nic, a jednak tak wiele…
Dla Boga, który nas zna i widzi w każdej chwili i w każdej sytuacji, to chyba znak przebaczenia. Czy było to Bogu miłe? Nie nam to rozsądzić, lecz daje do myślenia. Bo jeśli stać nas na tę odrobinę, jaką jest znak pokoju, to chyba nie jest z nami tak źle. Czy się mylę?
W XXI wieku my, chrześcijanie, nie jesteśmy skorzy do okazywania wzniosłych uczuć i wielkiej miłości, ale też nie jesteśmy rozpieszczani, jak lud Izraela, pokarmem z nieba. Więc jacy jesteśmy? Dumni, nie potrafiący zgiąć karku, chorobliwie zazdrośni, szukający skrótów na naszej drodze, omijający przeszkody, dążący bez skrupułów do celu? Czy może jednak potrafiący przebaczać, płakać nad krzywdą innych, okazywać miłosierdzie, ratować innych z opresji i biedy? Jacy jesteśmy? Jacy powinniśmy być?
Święty Paweł mówi nam wprost: „To, co dawne, minęło, a oto stało się nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania.”(2Kor 5,17a-18). Przekładając to na nasze: zacznijmy przepraszać, kochać i jednać się z bliźnimi, ale przede wszystkim jednajmy się z Bogiem.
Czas Wielkiego Postu to czas idealny na powiedzenie wszystkim, a głównie Bogu, słowa PRZEPRASZAM. To jedno słowo pozwoli nam przybliżyć się do Miłości i Prawdy. Biorąc zaś przykład z syna marnotrawnego, upadnijmy na kolana przed Panem, wyznajmy mu nasze przypadłości, przeprośmy za niedostatki naszego jestestwa, by Ojciec mógł przygarnąć nas tak, jak ojciec z przypowieści przygarnął syna.
Prośmy naszego Ojca, by nas uzdolnił do wybaczania i przepraszania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |