Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Miłość nieustannie popycha człowieka do podejmowania kolejnych prób, by usłyszeć, by zrozumieć, by nauczyć się słuchać.
Wiele prawdy zawierają słowa św. Jana: „kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,19).
Miłość dotyczy również całego bogactwa komunikacji, do której należy zarówno mówienie, jak i słuchanie. Można więc powiedzieć, że „kto nie słucha brata swego, którego widzi, nie może słuchać Boga, którego nie widzi”.
Słuchanie kogoś jest trudne m.in. dlatego, że powinno się w tym momencie zapomnieć o sobie, a skupić się całkowicie na drugim człowieku. Nie doszukiwać się ukrytych prawd, nie snuć we własnych myślach możliwych odpowiedzi na to, co się słyszy, ale starać się zrozumieć jak najlepiej tego, kto chce podzielić się z nami tym, co jest dla niego ważne.
Trudno jest nie oceniać ani nie brać za atak tego, co się słyszy. A czasem można od współmałżonka czy dzieci usłyszeć jakąś trudną i bolesną część prawdy o sobie. Dlatego w takich momentach rodzi się w słuchającym chęć obrony siebie, wyjaśnienia, wytłumaczenia i sprawienia, że druga osoba zmieni zdanie i przyzna rację.
Trudno jest słuchać drugiego człowieka z pokorą, uznając prawdę o tym, że może on widzieć coś lepiej, wyraźniej, bardziej prawdziwie i szczerze. Teoretycznie małżonkowie powinni sobie wzajemnie ufać, także podczas rozmowy, ale w praktyce z takim całkowitym zaufaniem są problemy.
Podczas takich trudnych rozmów łatwo zapomnieć o tym, że się kochamy, łatwo odrzucić postawę ufności, że drugi człowiek mówi to, bo kocha (choć może nie umie tego okazać), bo zależy mu na dobru małżeństwa, rodziny.
W uważnym słuchaniu przeszkadza też to, że żyjemy w czasach pełnych pośpiechu, szumu i hałasu. Grający non stop telewizor, gadający ludzie z radia czy internetu, płynąca zewsząd muzyka, hałas na ulicach itd. itp.
Żeby kogoś usłyszeć, trzeba stworzyć również sobie tę możliwość. Nie zawsze uda się przyjść do kościoła pół godziny przed Mszą św., by w ciszy posłuchać samego siebie, usłyszeć własne lęki i obawy. By stworzyć w sobie przestrzeń dla słowa Bożego.
Także różne poważne małżeńskie i rodzinne rozmowy nie zawsze zaczynają się w porę i w czasie, pozwalającym wzajemnie się usłyszeć i zrozumieć, po prostu przyjąć.
Wszystkie te okoliczności (i wiele nie wymienionych) sprawiają, że trudno jest być człowiekiem słuchającym. Łatwiej jest być człowiekiem gadającym, choć ogromnie irytującym jest fakt, że w masie panującego hałasu mało kto nas słucha, gdy zaczynamy mówić, tak jak byśmy chcieli być słuchani.
Mąż nie słucha żony, żona nie słucha męża. Dzieci nie słuchają rodziców, rodzice nie słuchają dzieci. Taki jest przepis na obcość między ludźmi.
Pocieszające jest to, że miłość nieustannie popycha człowieka do podejmowania kolejnych prób, by usłyszeć, by zrozumieć drugiego, by nauczyć się słuchać.
Święta Rodzina i tutaj jest dla nas wzorem i przewodnikiem.
Maryja uczy słuchania Boga, bo umie milczeć nawet wtedy, gdy zagrożone jest Jej życie. Uczy też rozmowy z Bogiem w prostocie, bez zbędnych słów. Umie zadawać Bogu takie pytania, by otrzymać odpowiedź. Dzięki temu, że Boga słucha, jest posłuszna i umie przyjąć każdy Boży pomysł na Jej życie.
Uczy się tego cale życie, co widoczne jest w momencie odnalezienia Syna w świątynie jerozolimskiej. Tam również zadaje pytania, tam również jasno komunikuje Bogu, co się z Nią dzieje.
Tę ogromną więź między Nimi widać w Kanie Galilejskiej podczas rozmowy o braku wina. Można by rzec, że rozumieją się bez słów, a Ona głęboko wierzy i ufa każdemu słowu Syna, mimo że te słowa nieustannie zapraszają Ją do wysiłku. Całe swoje życie rozważała słowa, które usłyszała nie po to, by je potem wykorzystać przeciwko komukolwiek, ale by zrozumieć Człowieka, którego urodziła.
Na kartach Ewangelii nie ma ani jednego słowa, wypowiedzianego przez Józefa. Widocznie były to słowa zwyczajne, proste i nieskomplikowane. A jednak Józef musiał rozmawiać z Maryją, by dać się Jej poznać, by zgodziła się zostać Jego żoną. Słowa są tu niezmiernie potrzebne i konieczne.
Gdy jednak pojawiała się w życiu Józefa jakakolwiek trudność, milczał. Ale nie było to bierne myślenie, z którego nic nie wynika. Józef milczał, by jego własne słowa go nie rozproszyły przy podejmowaniu decyzji. Najważniejsze było słowo Boga, a nie jego własne.
I właśnie swoimi decyzjami udowodnił Żonie, że może Ona na nim całkowicie polegać, że może mu całkowicie zaufać. Że wszystkie decyzje, jakie Józef nie podejmuje, mają na uwadze tylko dobro Jej. I Dziecka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |