Może Tomasz nie był za pierwszym razem z nimi, bo nadział się na zamknięte drzwi?
Jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda…
Czyli otworzyliśmy Mu drzwi. Nie w sobie – w Nim. Sami postanowiliśmy się zamknąć. Ewangelia mówi: z obawy przed Żydami. Możemy dopisać: z obawy przed wszystkimi innymi. Co na to On, Umarły, a jednak Żyjący na zawsze?
Wszedł mimo drzwi zamkniętych. Dwa razy. Za pierwszym razem przyniósł Pokój i Ducha Świętego wszystkim. Za drugim wiarę. Dziwne, nawet po pierwszej wizycie Zmartwychwstałego nie przestali się bać. Dalej swoje. A może było „do trzech razy sztuka”?
Może Tomasz nie był za pierwszym razem z nimi, bo nadział się na zamknięte drzwi? Może zwykle po prostu wchodził, a gdy zobaczył zamknięte i chwycił za klamkę pomyślał, że nikogo nie ma? Może pozostali Apostołowie, będąc w środku, widzieli poruszenie tej klamki i przestraszyli się jeszcze bardziej? Może, może, może…
Zamknięty Wieczernik – czy to nie jest czasem obraz naszych kościołów? Nie wejdzie nikt obcy, a Bóg i tak wchodzi mimo zamkniętych drzwi... Czy nasze parafie, nasze katedry, nasze bazyliki doświadczyły już Zmartwychwstania? Pokoju, Ducha Świętego, Radości?
Czemu Zmartwychwstały Chrystus wszedł przez zamknięte drzwi?
Apokalipsa mówi: „Potem ujrzałem: Oto drzwi otwarte w niebie...”
W Niebie nie znają zamkniętych drzwi…
Może nie wejdziemy tam, dopóki nie nauczymy się otwierać ich na ziemi?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |