Dlaczego Ojcowie Pustyni mogą być dla nas przykładem uporządkowanego stylu życia? Z Szymonem Hiżyckim OSB rozmawia Jacek Zelek.
W temacie naszej rozmowy umieściłem fragment apoftegmatu o Arseniuszu, który usłyszał głos mówiący: Uciekaj od ludzi, wycisz się wewnętrznie… Paradoksalnie ucieczka może być zbawienna.
Arseniusz tak naprawdę uciekał do samego siebie, czy też, mówiąc bardziej precyzyjnie, od pokus, które go dręczyły, gdy piastował odpowiedzialne stanowisko na cesarskim dworze. Gdy uciekł na pustynię, wtedy odnalazł pokój.
Dzisiaj często życie zakonne określane jest jako ucieczka, ale w tym negatywnym znaczeniu – strachu przed odpowiedzialnością.
Często ludzie podejmują decyzje życiowe pod wpływem strachu bądź z braku odpowiedzialności. Myślę jednak, że rzadko znajdują przez to pokój i dlatego nie są w stanie wytrwać w obranym sposobie życia i będą musieli znów uciekać. To dotyczy nie tylko życia zakonnego, ale także małżeńskiego czy samotnego.
Innym z tematów, niezwykle tajemniczym, jest pojęcie „apatheia” (beznamiętność). Jak je rozumieć? I czy u Ojców Pustyni nie jest to swego rodzaju forma dystansu, zachowania pewnej oschłości, dzięki której można mieć obiektywne spojrzenie na rzeczywistość?
Beznamiętność jest pojęciem dużo starszym niż nauczanie Ojców Pustyni. Nie chodzi tutaj o wypranie z emocji, ale o uwolnienie się od wad i namiętności. Przez namiętności Ojcowie rozumieli osiem złych myśli (według katalogu Ewagriusza z Pontu): obżarstwo, nieczystość, chciwość, smutek, gniew, acedię, próżną chwałę i pychę. Nie myślę, że chodziło im o to, aby być oschłym; raczej dążyli do wewnętrznej wolności, ponieważ te złe myśli, które wymieniłem, są formą zniewolenia.
Jak w sobie wyrobić postawę beznamiętności?
Przez mądre życie. Brzmi to może zaskakująco, pewnie chcielibyśmy usłyszeć coś o wyrzeczeniu i umartwieniu, ale źródłem beznamiętności (w pewnym sensie jej owocem także) jest mądrość. Nie mogę mieć wszystkiego. Nie mogę zaspokoić wszystkich moich zachcianek. Trzeba żyć odpowiedzialnie i zawsze mieć przed oczami prawdopodobne konsekwencje podejmowanych decyzji. Myślę, że te trzy zasady mniej więcej oddają istotę nauczania Ojców.
Wydaje się dzisiaj słuszne stwierdzenie Gabriela Bunge o kryzysie ojcostwa. Ojcowie Pustyni i ich słowa (apoftegmaty), które są formą kierownictwa duchowego, mogą w jakimś stopniu uratować autorytet ojca czy mistrza duchowego.
Ojcowie są potrzebni zawsze i wszędzie. Nawet jeśli zawodzą, a być może zwłaszcza wtedy, gdy zbyt wielu ojców zawodzi.
Jednak żeby miało to ręce i nogi, musimy praktykować, a nie tylko głosić…
No tak, potrzeba ojców z krwi i kości.
Czy określenie „styl życia” w odniesieniu do praktyki Ojców Pustyni nie jest przesadą? Tak wiele się mówi o receptach na życie. Może akurat ta forma jest dzisiaj potrzebna…
Ojcowie obrali pewien styl życia. Mówi się o nich, że byli pijani Bogiem. Czy jest to jeszcze dzisiaj możliwe? Pewnie tak, bo czy życie z Panem Bogiem może kiedykolwiek okazać się czymś bezsensownym?
Człowiek potrzebuje uporządkowania i wydaje się, że duchowość pustynna uczy pewnych praktyk, które prostują zawiłe drogi ludzkie.
Myślę, że podstawą jest to mądre życie Ojców, o którym mówiłem trochę wcześniej.
Jednym z zasadniczych punktów jest modlitwa, która w dużej mierze opiera się na psalmodii, ale jak czytamy wielokrotnie, Ojcowie Pustyni przestrzegali przed nadmiernym gadulstwem podczas modlitwy.
Gadulstwo dla Ojców oznacza upajanie się własnymi słowami. Psalmy nas przed tym chronią – recytujemy tekst biblijny i to on nadaje tok naszym myślom i wyobrażeniom. Nie ma tu gadulstwa, jest nauka Boga, którego poznajemy przez Jego słowo.
Jest to pewien ideał, o którym nieco później napisał św. Benedykt w Regule, gdzie zaznaczył, że modlitwa powinna być krótka. Czyli kolejny raz nacisk został położony na prostotę.
W tym przypadku musimy spojrzeć na kontekst tego zalecenia. Święty Benedykt pisze w ten sposób przy objaśnianiu liturgii chórowej i nakazuje, aby modlitwa wspólna była zawsze krótka. Chodzi zapewne o chwilę modlitewnego milczenia, które mnisi zachowywali po każdym omówionym psalmie. Chodzi zatem o to, aby tego momentu zbytnio nie przedłużać, ale szybko przejść do recytacji kolejnego psalmu.