Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Jeżeli świadectwa tu zapisane zbliżą kogoś do Boga i Maryi, ukażą piękno modlitwy różańcowej, pomogą w zgiełku życia odnaleźć drogę jasną i prostą, to spełnią swoją rolę.
Opowieść Jadwigi
Kilka lat temu opuścił mnie człowiek, którego kochałam - mój mąż. Było to dla mnie ogromnie trudne doświadczenie, okupione cierpieniem i łzami. Szczególnie bolesne było to również dla naszych synów, którzy przecież bardzo kochali ojca. Mąż długo krył się z zamiarem odejścia od nas. Stwarzał cały czas pozory uczuć. Nikt z nas nie przypuszczał, że potrafi być aż tak dwulicowy.
Nigdy nie zapomnę dnia, w którym otrzymałam wezwanie do sądu na rozprawę rozwodową wraz z pozwem napisanym przez mojego męża.
„Dlaczego? - pytałam sama siebie - za co?". W pozwie przeczytałam o zasadniczej różnicy charakterów, o mojej dominacji w małżeństwie i o tym, że mąż przestał już kochać dzieci i żonę. Nie mogłam się nadziwić, jak okrutne mogło być serce tego człowieka, który bawił się nami jak pionkami na szachownicy. Ciążyła mu odpowiedzialność, więc nas po prostu porzucił, tak jak dziecko zostawia w piaskownicy foremki do piasku.
Długo nie umiałam się pogodzić z tym, co się stało. W końcu jednak przemogłam się i postanowiłam działać. Po pierwszej, „ugodowej" rozprawie, która nie zmieniła decyzji mojego męża, postanowiłam pojechać na Jasną Górę i prosić Maryję o cud przemiany męża, o stabilność i bezpieczeństwo dla mojej rodziny. Mieliśmy przecież dorastające dzieci, które potrzebowały zarówno miłości matki, jak i ojca.
Wyjechałam wczesnym świtem, w marcowy dzień. W pociągu nie rozstawałam się z różańcem. Czasem monotonny stukot kół i szeptane modlitwy usypiały mnie. Budziłam się jednak i modliłam się dalej.
Do Częstochowy przyjechałam wczesnym rankiem. Prosto z dworca poszłam na Jasną Górę. W modlitewnym skupieniu czekałam na odsłonięcie cudownego obrazu. Uczestniczyłam we Mszy Świętej, przyjęłam komunię i razem z innymi pątnikami obeszłam na kolanach ołtarz, w którym znajduje się obraz. Jako wotum złożyłam Matce Bożej swoją ślubną obrączkę - jedyny drogocenny przedmiot, jaki wówczas posiadałam.
Do domu wróciłam późnym wieczorem. Trzej moi synowie czekali na mnie z kolacją.
- I co, mamo - zapytał najmłodszy Piotrek - myślisz, że tata wróci?
- Nie wiem, Piotrusiu - odpowiedziałam. - Zrobiłam wszystko, co mogłam. Musimy czekać.
Zbliżał się termin następnej rozprawy. Bałam się coraz bardziej. Na próżno powtarzałam sobie, że przecież muszę zaufać. Miałam złe przeczucia. I stało się. Sąd ogłosił wyrok rozwiązujący nasze małżeństwo cywilne. Pozornie byłam wolna. Wolna z trzema dorastającymi chłopcami.
- Czy to znaczy, że Pan Bóg cię nie wysłuchał? - zapytał Piotrek - Pojechałaś przecież do Częstochowy. Przecież chciałaś dobrze.
- Tak, synku, chciałam dobrze. Wiesz, myślę, że Bóg ma wobec mnie wspaniały plan, którego nie potrafimy jeszcze zrozumieć.
- Jaki plan, mamo? Przecież naszym planem była rodzina.
- Synku - odpowiedziałam, głaszcząc go po kędzierzawej głowie - Bóg dopuszcza cierpienie i sytuacje, które wydają nam się złe, żeby z tego zbudować dobro.
Musieliśmy się nauczyć żyć sami. Było nam ciężko. Szczególnie bolało mnie to, że mój mąż wszedł po raz drugi w związek cywilny, a przecież mieliśmy ślub sakramentalny. Wtedy wystąpiłam do Archidiecezjalnego Sądu Duchownego o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Nie wierzyłam w możliwość pozytywnego werdyktu. Proces trwał trzy lata. Sąd Duchowny dwóch instancji orzekł, że mój związek małżeński nie był ważny. Teraz byłam naprawdę wolna!
Chłopcy dorośli szybciej niż ich rówieśnicy. Stali się odpowiedzialnymi, młodymi mężczyznami. Powoli odzyskałam równowagę psychiczną. Pracowałam, utrzymywałam dzieci. Dwaj starsi synowie pomagali mi, podejmując dodatkowe prace. Żyliśmy skromnie, ale spokojnie. Moje dzieci ukończyły szkołę średnią, zaczęły studiować zaocznie, a potem poszły do pracy. W domu stało się zasobniej i weselej.
Nie ułożyłam sobie życia po raz drugi. Doczekałam się wnuków. Żyję spokojnie. Nauczyłam się nie pytać Boga o Jego plany, tylko wierzyć. Wiem też, że człowiek nigdy nie zgłębi potęgi Bożej mądrości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |