Jeżeli świadectwa tu zapisane zbliżą kogoś do Boga i Maryi, ukażą piękno modlitwy różańcowej, pomogą w zgiełku życia odnaleźć drogę jasną i prostą, to spełnią swoją rolę.
Opowieść Eugenii
Moja córka Magda była bardzo grzeczną dziewczynką. Zdawało mi się, że to nigdy się nie zmieni, że już zawsze będziemy razem, a Madzia będzie moją potulną „małą Myszką", która będzie mi posłuszna. Przecież wszystko, co robiłam w życiu, było dla niej. Dla niej pracowałam i dokształcałam się, a później walczyłam o awans. Chciałam, żeby niczego jej w życiu nie brakowało i żeby miała matkę, z której mogłaby być dumna. Dla niej urządzałam urodzinowe przyjęcia, działałam w komitecie rodzicielskim, organizowałam ciekawe wyjazdy wakacyjne.
Byłam tak pochłonięta tymi staraniami, że nie spostrzegłam nawet, że Madzia dorasta, że staje się młodą kobietą, która ma własny świat. Coraz częściej dzwonił telefon, a młode głosy chłopców i dziewcząt prosiły do słuchawki Magdę, coraz więcej młodych ludzi przewijało się przez nasz dom. Stało się i tak, że Madzia nie chciała już jechać ze mną na wakacje do Grecji, ale na wędrowny obóz w Bieszczady razem z paczką swoich znajomych.
Wtedy poczułam się oszukana. Odebrano mi to, co było dla mnie najważniejsze. Nie mogłam ukryć swojego rozczarowania. Doszło między nami do rozmowy, która przerodziła się w kłótnię. Wykrzyczałam całą swoją frustrację i żal, nazywając ją niewdzięcznicą.
Madzia poszła do swojego pokoju i długo nie wychodziła. Słyszałam, że płakała. Po kilku godzinach wyszła z podróżną torbą w ręku.
- Mamo, wyprowadzam się - powiedziała. - Będę mieszkać u Majki, jej rodzice są za granicą, mieszka tylko z babcią. Myślę, że nie zasługuję na twoje dalsze starania. Chcę spróbować żyć na własną rękę.
- Madziu, a z czego się będziesz utrzymywała, bo ja ci pieniędzy w takiej sytuacji nie dam - powiedziałam zaczepnie.
- Załatwiłyśmy sobie z Majką pracę na stacji benzynowej. Na wakacje wystarczy nam pieniędzy, a później pomyślimy.
- Co to znaczy „później pomyślimy"? - zawołałam z rozpaczą. - Czy ty wiesz dziecko, na co się porywasz?
- Może i do końca nie wiem, ale chcę się od ciebie uniezależnić. Nie chcę żyć w ciągłym poczuciu winy, że jestem niewdzięczną córką, a ty mnie w to poczucie winy wpędzasz. Cześć mamo - i wyszła.
Nikt nie wie, co czułam pozostawiona sama przez najbliższą mi i najukochańszą osobę. Nie mogłam spać, schudłam, wpadłam w nerwicę. Madzia dotrzymywała słowa. Żyła na własny rachunek, a przecież nie była jeszcze pełnoletnia.
Poszłam do babci Majki, próbowałam z nią rozmawiać.
- Nie mogę jej wyrzucić - tłumaczyła - to dobra dziewczyna. Radzi sobie w pracy. Niech pani nie robi niczego na siłę.
Poszłam do domu jak zbity pies. Mijały dni, miesiące, zaczął się rok szkolny, a córka nie wracała.
Z rozpaczy zaczęłam chodzić do kościoła. Właśnie był październik. Po Mszy Świętej zostawałam na nabożeństwie różańcowym. Dopiero wtedy poczułam się spokojna. Do serca powróciła nadzieja, że może nie wszystko stracone, że skoro Madzia daje sobie radę, to znaczy, że dobrze ją wychowałam. Różne myśli chodziły mi po głowie. Wracałam do pustego domu i płakałam.
Pewnego wieczoru ktoś zadzwonił do drzwi. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam moją córkę z tą sama torbą, z którą się wyprowadziła.
- Wróciłam do domu, mamo. Wiem, że potrafię żyć samodzielnie, ale nie mogę żyć z daleka od ciebie. Kocham cię i chcę być przy tobie. Jednak nie mogę i nie chcę być już we wszystkim od ciebie zależna. Po prostu dorosłam. Podeszłam i uściskałam córkę.
- Dobrze, że wróciłaś - powiedziałam. - Cały październik modliłam się za ciebie na różańcu i przyjmowałam komunię w twojej intencji.
- Dziękuję ci, mamo. Zrozumiałam, że nie mogę przyjmować komunii i żyć z tobą w niezgodzie. Chcę iść własną drogą, ale być blisko ciebie - powiedziała Madzia i jak gdyby nigdy nic zaczęła się rozpakowywać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |