Zaczęli krążyć wokół stawu, ale rozmowa jakoś się nie kleiła. Bo jak mu powiedzieć, że zaraz w domu wszyscy zasiądą do stołu, odczytają fragment Pisma świętego, potem będzie śpiew kolęd, łamanie się opłatkiem, życzenia.
To chyba wtedy podjął swoją pierwszą męską decyzję. Nagle zatrzymali się. Położył rękę na ramieniu Krzyśka i spojrzał mu w oczy.
- Późno się robi. Idziesz do mnie do domu na wigilię.
- Ja? Co ty? Przecież nie jestem przygotowany. Nie mam świątecznego ubrania. Prezentów. Nawet porządnie się jeszcze nie umyłem dzisiaj. Jak twoi rodzice zobaczą takiego brudasa, to nawet nie będą chcieli mnie do pokoju wpuścić.
- Nie martw się. Mydło i ręcznik znajdą się i dla ciebie. Rodzice z pewnością będą zadowoleni, że choć raz ktoś zajmie miejsce niespodziewanego gościa. A prezenty nie są najważniejsze. Zresztą ty będziesz dla naszej rodziny prezentem.
- Ale przecież my nawet nie jesteśmy przyjaciółmi – ciągnął Krzysiek. A dziś podszedłem do ciebie tylko dlatego, że było mi jakoś dziwnie smutno, gdy widziałem, jak inni spieszą się do swoich rodzin.
- Właśnie dlatego pójdziesz ze mną na naszą rodzinną wigilię.
W oczach Krzyśka pojawiła się łza, potem delikatny uśmiech. Puścili po wodzie ostatnie płaskie kamienie. Odliczyli kaczki i ruszyli w stronę domu. Wojtek, zdenerwowany, przekręcał klucz w drzwiach i krzyczał.
- Mamo! Mamo! Gościa prowadzę na wigilię. Miejsce przy stole nie będzie w tym roku puste!
- To wspaniale! Nie chciałeś iść z Caritasem to przynajmniej inny dobry uczynek zrobiłeś – odpowiedziała mu, witając ich w przedpokoju.
Wojtka dosłownie zamurowało. To znaczy, że mama o wszystkim wiedziała. I pewnie wcale nie była zadowolona z jego decyzji. Ale szanowała ją i dlatego nic nie mówiła.
Potem wszystko było w uświęconej tradycją kolejności. Jedyną niespodzianką był Mikołaj. Niespodzianką, bo przyniósł również prezent dla Krzyśka. Piękny, wełniany szalik i czapkę. A w czapce pełno smakołyków.
- Czy mogę zostać u państwa do północy i iść razem z wami na pasterkę? – pytał kilka minut później mamę Wojtka.
- Jeśli twoi rodzice nie będą się denerwować i szukać cię, to oczywiście możesz.
- Nie będą. – Krzysiek spuścił oczy, w których znów pojawiły się łzy. - Oni o Bożym świecie nie mają pojęcia. Gdy już pojęcie będą mieli, to pewnie zegar wybije południe. A ja… jeszcze nigdy w życiu nie byłem na pasterce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |