Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Jednym z poważniejszych braków polskiego duszpasterstwa jest brak wspólnotowej celebracji sakramentu pokuty.
Omówienie artykułu o. Pawła Gużyńskiego wywołało – co można było przewidzieć – sporo emocji, czego świadectwem jest duża ilość wpisów pod informacją. Ponieważ mam do dyspozycji jedynie streszczenie, a lutowego numeru miesięcznika jeszcze nie otrzymałem, dlatego nie będę ustosunkowywał się do słusznych, jak się wydaje, spostrzeżeń autora. Natomiast pokuszę się na małe dopowiedzenie.
Ojciec Gużyński napisał, że „ani kartki do spowiedzi, ani zeszyciki do bierzmowania, ani nawet 'pierwsze piątki' nie zahamują atrofii praktyki pokuty i innych sakramentów. Jednym z najważniejszych lekarstw uzdrawiających ten stan rzeczy powinien być powrót do mądrego, ewangelicznego wyjaśniania prawd wiary, praktykowanych w sakramentach przez ryty i sakramentalne znaki”. Ta właśnie myśl domaga się – moim zdaniem – rozwinięcia.
Jednym z poważniejszych braków polskiego duszpasterstwa jest brak wspólnotowej celebracji sakramentu pokuty. Czyli – mówiąc prościej – nabożeństw pokutnych. Owszem, w wielu świątyniach można znaleźć informacje o godzinach spowiedzi. Jednak ze świecą szukać – zarówno na tablicach ogłoszeń, jak i na planach rekolekcji i dni skupienia – informacji o tym, kiedy jest sprawowany obrzęd pojednania wielu penitentów z indywidualną spowiedzią i rozgrzeszeniem. Tak właśnie liturgiczna księga „Obrzędy Pokuty” nazywa wspólnotową celebrację tego sakramentu. We Wprowadzeniu teologicznym i pastoralnym do księgi znajdujemy takie uzasadnienie: „wspólne nabożeństwo jaśniej ukazuje kościelną naturę pokuty. Wierni razem słuchają słowa Bożego, które głosi miłosierdzie i wzywa ich do nawrócenia. Równocześnie badają zgodność swojego życia ze słowem Bożym i wspierają się wzajemnie modlitwą. Gdy każdy wyzna swoje grzechy i otrzyma rozgrzeszenie, wszyscy razem wysławiają Boga za Jego wielkie sprawy dokonane na rzecz ludu, który nabył dla siebie krwią swojego Syna” (p. 22). Jest zatem wolą Kościoła, by wierni przygotowywali się do indywidualnej spowiedzi wspólnie słuchając słowa Bożego, odpowiedniej katechezy, robiąc rachunek sumienia i błagając podczas litanii pokutnej o łaskę żalu i szczerej spowiedzi, uwielbiając na koniec Boga za okazane miłosierdzie. To samo Wprowadzenie zachęca, by takie celebracje urządzano szczególnie w okresie Wielkiego Postu – „wypada zatem urządzić kilkakrotnie” – by „dać okazję do pojednania się z Bogiem i braćmi” (p. 13).
W ciągu kilkudziesięciu lat kapłaństwa wielokrotnie miałem okazję przewodniczyć takim nabożeństwom i służyć posługą w konfesjonale. Nie tylko podczas wakacyjnych rekolekcji Ruchu Światło-Życie czy we wspólnotach Neokatechumenatu. W jednej z parafii, w której pracowałem, rekolekcje wielkopostne dla młodzieży przez wiele lat przeżywane były według schematu: pierwszy dzień – nieszpory; drugi dzień – nabożeństwo pokutne; trzeci dzień – Eucharystia. Owszem, wymagało to dużego nakładu pracy, by wszystko dobrze przygotować. Nabożeństwa nie były krótkie. Trzeba było zorganizować odpowiednią ilość spowiedników. Ale warto było. Większość ówczesnych uczestników tych rekolekcji do dziś żywo angażuje się w życie Kościoła. I chyba w przypadku tej grupy nie można mówić o atrofii praktyki pokuty.
Zdaję sobie sprawę, że przemodelować duszpasterstwo nie jest łatwo. Choćby w poszczególnych diecezjach wydano stosowne dekrety, nie zmieni to od razu przyzwyczajeń duszpasterzy i wiernych. Ale od czegoś trzeba zacząć. Dając na przykład w programie rekolekcji dwie możliwości. Na owoce nie trzeba będzie długo czekać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |