Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Bóg nie przyszedł po to, by objawić swą potęgę nam, swojemu marnemu stworzeniu. Przyszedł z miłości.
W naszych duchowych rozważaniach dochodzimy wreszcie do tematu radości. Nie może być inaczej, skoro już dzisiejszej nocy wspominać będziemy przyjście Boga na świat. A to naprawdę dobra nowina.
Bardzo często w swoim przeżywaniu Bożego Narodzenia skupiamy się na tym, co jakoś smutne. Żal nam Maryi z powodu warunków, w których przyszło Jej rodzić. Dziś chyba już nikt nie wyobraża sobie porodu w stajni pełnej zwierząt. Żal nam tego malutkiego Dzieciątka, które z braku swojego łóżeczka musiało leżeć w żłobie. Takie to wszystko dla nas ckliwe, smutne, rozczulające. Tymczasem świętując Boże Narodzenie, odwiedzając szopki w naszych kościołach, powinniśmy się przede wszystkim cieszyć!
Tak, albowiem w Betlejem, malutkiej mieścinie, na świat w ludzkiej postaci przyszedł Bóg. I nie przyszedł po to, by objawić swą potęgę nam, swojemu marnemu stworzeniu. Przyszedł z miłości. Przyszedł naprawić to, co zepsuli nasi pierwsi rodzice. Narodził się po to, by kiedyś w końcu umrzeć i zmartwychwstać i otworzyć nam drzwi do nieba. To naprawdę nie są smutne święta.
Skąd czerpać radość podczas tych świąt? Zwłaszcza, gdy nie czujemy tej tak lansowanej przez popkulturę „magii”? Trzeba nam się o to po prostu modlić. Radość jest jednym z darów Ducha Świętego. A z darami już tak jest, że czasem trzeba o nie poprosić. Nie bójmy się tego, bo Bóg chce nas obdarowywać tylko i wyłącznie dobrem. On nigdy nie będzie chciał dla nas zła. To nam się często wydaje, że życie z Bogiem to droga przez mękę. A tak nie jest. Nawet jeśli czekają nas w życiu trudne doświadczenia, to dzięki Duchowi Świętemu zyskamy wszystko, co będzie nam potrzebne, by je znieść.
Papież Franciszek kiedyś powiedział, że „chrześcijanin nie może być smutny. Nie ma chrześcijaństwa bez radości”. To bardzo mocne słowa. Powinny nas prowokować do rachunku sumienia. Bo co to oznacza? Mianowicie to, że jeśli uważam się za człowieka wierzącego, jeśli naprawdę wierzę w Boga i Bogu, jeśli idę przez życie z Jezusem, to już samo to jest powodem do radości. Boże Narodzenie, jak i cała Ewangelia, więcej nawet, całe Pismo Święte to naprawdę Dobra Nowina. A dobre wiadomości przecież zawsze nas cieszą, nie smucą.
W Bożym Narodzeniu nie chodzi o to, ile potraw będzie na stole, ile prezentów pod choinką, nie chodzi nawet o to, z kim je spędzimy. W Bożym Narodzeniu chodzi o tę jedną noc, podczas której wspominamy narodziny Zbawiciela. Jeśli w jakiś sposób nieudana kolacja wigilijna doprowadzi do autentycznego przeżycia pasterki i całego dnia Bożego Narodzenia to z perspektywy wiary będą to dobre święta. To trudne, wiem. Sam należę do tej grupy ludzi, którzy marzą o końcu świąt jeszcze zanim się one zaczną. Wszystko z powodu trudnej sytuacji rodzinnej. Mam gdzieś w głowie jednak cały czas świadomość, że tu nie chodzi o mnie, ale o Niego. Z Niego ma wypływać moja radość.
Wszystkim czytelnikom życzę, by w te święta Bożego Narodzenia odkryli w swoim życiu obecność Ducha Świętego, niosącego radość. Czerpcie z tego źródła jak najwięcej, ono jest niewyczerpane.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |