Uroczystość Zmartwychwstania Pana Jezusa jest dla nas przebudzeniem z letargu, w którym nierzadko zostajemy. Otwarciem oczu na to, czego do tej pory nie zauważaliśmy.
Zmartwychwstanie Chrystusa to wydarzenie zmieniające kompletnie świat. Zmieniające go po cichu, dyskretnie, niezauważalnie. O ile przy śmierci Chrystusa Biblia odnotowuje różne towarzyszące temu wydarzeniu zjawiska, jak rozdarcie zasłony przybytku w świątyni czy trzęsienie ziemi, o tyle przy zwycięstwie nad śmiercią milczy. Dowiadujemy się o nim dopiero od kobiet, które udały się do grobu, aby namaścić ciało zmarłego Jezusa. Tak jakby przez te dwa wydarzenia Bóg chciał coś nam pokazać.
Śmierć wydaje się być zwycięstwem zła. Postawmy się na chwilę w miejscu uczniów Jezusa. Widząc ciało zmarłego Mesjasza myśleli pewnie, że to koniec. Było fajnie, spędziliśmy całkiem ciekawie 3 lata naszego życia, ale cóż - Jezus umarł. Nie ma już nic, to koniec. Spodziewaliśmy, że On przywróci królestwo Izraela, ale niestety, nie udało się. Widocznie nie był On oczekiwanym Mesjaszem. Zło zwyciężyło. Pokazało swoją moc przez trzęsienia ziemi, mrok ogarniający całą ziemię. Zło triumfuje. Czy aby na pewno?
Mijają 3 dni. Trzeciego dnia, w momencie, w którym pojawiają się pierwsze promienie słońca, przeganiające nocne ciemności, Chrystus otwiera oczy (trochę to filmowe, wiem, ale tak właśnie to sobie wyobrażam). Wstaje jak gdyby nigdy nic, jakby nie umarł, tylko udał się na poobiednią drzemkę. Uśmiecha się. Rozbiera się z całunów, w które zawinięte było Jego ciało. Odsuwa kamień będący u wejścia do pieczary, która stała się Jego grobem. Patrzy na wschodzące słońce, uśmiecha się jeszcze szerzej. Wie przecież, co się wydarzyło. Wie, że ten wschód słońca jest już inny niż wszystkie poprzednie.
Powyższy opis oczywiście nie jest zaczerpnięty z Biblii. To moje wyobrażenie tego najważniejszego w dziejach świata wydarzenia. Bo tak jak już wspomniałem, Pismo o samym momencie zmartwychwstania nie mówi nic. Największy z cudów dokonał się w kompletnej tajemnicy, bez świadków, bez nadprzyrodzonych zjawisk. Nikt sobie nie zdawał sprawy, że tego dnia budzi się w kompletnie innej - odkupionej - rzeczywistości. Że śmierć nie jest już końcem, tylko etapem życia. Że życia zmienia się, ale się nie kończy.
Jak to odległe już przecież w czasie wydarzenie, oddziałuje na nas dziś? Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że Chrystus raz powstawszy z grobu już więcej nie umiera. Że On naprawdę JEST, że żyje, nie umarł drugi raz. Pamiętając o tym uczyć się dostrzegać cuda, które dzieją się w życiu każdego z nas codziennie, tylko my ich nie dostrzegamy. A nie dostrzegamy ich dlatego, że dzieją się tak jak zmartwychwstanie - bardzo dyskretnie, niezauważalnie. A my wolelibyśmy widzieć gromy, znaki z nieba, trzęsienia ziemi itp. Zmartwychwstanie pokazuje, że Bóg tak nie działa. Woli działać łagodnie.
Dzisiejsza uroczystość Zmartwychwstania Pana Jezusa powinna być dla nas takim przebudzeniem z letargu, w którym nierzadko zostajemy. Otwarciem oczu na to, czego do tej pory nie zauważaliśmy - poświęcenie żony, która mimo zmęczenia poświęca się mężowi, dzieciom i jeszcze domowi, zmęczenie męża, który mimo tego robi co potrafi, by okazać miłość żonie czy po prostu siada do zabawy z dziećmi? To są właśnie małe cuda, inspirowane przez Boga. Uśmiech drugiego człowieka, podjeżdżający na czas autobus, gdy to my wyszliśmy spóźnieni, czuły dotyk, przytulenie, komplement od szefa w pracy - długo można wyliczać. To są takie małe cuda, znaki tego, że Bóg jest w pobliżu i że się o nas troszczy.
Wszystkim życzę, by zmartwychwstały Chrystus uczynił nasze serca i oczy bardziej otwarte na wszelkie dobro, które za Jego przyczyną staje się naszym udziałem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |