Po prostu krzyż

Zwykłe przypomnienie historii, ale też głęboka teologia. Z perspektywą nadziei.

Z cyklu "Znaki wiary"

Bywają różne. Różnej wielkości: od maleńkich, do zawieszenia na piersi, poprzez wiszące na ścianach, te przy drogach i na cmentarzach, po gigantyczne, mające dla wszystkich być z daleka widoczne. Wykonane z różnych materiałów: z drewna, kamienia, żelaza, ale też srebra czy złota. Proste i skromne, bogate i ozdobne; najzwyczajniej przypominające fakt, ale i z bogatą symboliką. Z postacią zawieszonego Jezusa lub bez niej. Krzyże. Zawsze przypominające ten najważniejszy krzyż: ten, na którym umarł Jezus Chrystus.

Krzyż to dwie linie. Pionowa, jakby łącząca ziemię z niebem, a niebo z ziemią; człowieka z Bogiem, a Boga z człowiekiem. Druga – pozioma. Jak otwarte ramiona, wszystkich stojących przed tym znakiem  jednako gotowe przyjąć. Razem jakby dwa mosty mające połączyć wszechświat, Stwórcę ze stworzeniem i stworzenie między sobą. Jak dwie klamry wszystko na powrót spinające. Jest w tym znaku echo zapowiedzi Jezusa: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12, 31-32).

Przypadek, że Jezus umarł za nasze grzechy właśnie na krzyżu? Być może. Wiadomo jednak, że przypadki to bardziej domena gramatyki. W tym świecie przypadkiem nic raczej się nie dzieje. Wszystko ma jakiś swój sens. Trudno nie dopatrywać się go także w kształcie narzędzia kaźni, na którym powieszono naszego Zbawiciela. I choć wszystko może w krzyżu Chrystusa wydawać się proste i oczywiste, jest w tym jakaś tajemnica. Widoczna wyraźniej, gdy w nią wchodzi.

Krzyż – znak cierpienia. Zwłaszcza gdy figurka wiszącego na nim Jezusa jakby powyginana w bólu. Cierpisz? Jezus wie co to cierpienie. Bóg wie co to cierpienie. Nie dlatego, że w swojej wszechwiedzy wie wszystko, ale dlatego, że cierpienia, okrutnego cierpienia, doświadczył. Gdy cierpisz, wiedz że nie jesteś sam. I ufaj, że ono ma sens. Nawet jeśli nie uszlachetnia, nie prowadzi cię na wyżyny, ale wbija w błoto ziemi. Ufaj. Tamta z pozoru bezsensowna śmierć, wcale przecież nie majestatyczna, ale upodlająco bolesna, wśród paru bliskich, w większości jednak wśród urągającego tłumu, miała przecież wielki sens. Była zwieńczeniem wierności Ojcu aż do śmierci; nawet wizja tej bolesnej śmierci nie zachwiała zaufaniem Jezusa do Ojca. I tak właśnie, tym posłuszeństwem, wiernością aż do śmierci, naprawione zostały wszystkie nasze nieposłuszeństwa. Począwszy od tego z Edenu, gdy człowiek tracąc zaufanie do Boga postanowił sprawdzić, co ten przed nim ukrywa, po ostatni grzech, jaki człowiek zdoła popełnić przez końcem świata. Wszystkie. Ty też ufaj, że choć sensu nie widzisz, twoje, twoich bliskich cierpienie, w Bożej perspektywie ma jakiś sens. Bóg, choć czasem może tego nie widzisz, nie ma przecież w cierpieniu upodobania. Przygotował człowiekowi znacznie lepszy los. W niebie, gdzie już nie będzie chorób, cierpienia i śmierci. Gdzie otrze z naszych oczu wszelkie łzy.

Krzyż przypomina o Eucharystii. Zwłaszcza, gdy wiszący na nim Jezus ubrany jest jak sprawujący Eucharystię kapłan. Albo gdy tryskająca z Jego boku krew zbierana jest do kielicha. Ile razy spożywamy ten Chleb i pijemy z tego Kielicha głosimy śmierć Jezusa, oczekując jednocześnie Jego przyjścia w chwale. Krzyż przypomina: jeśli chcę mieć udział w  owocach męki i śmierci Jezusa, muszę po nie sięgnąć. Także karmiąc się Jego Ciałem podczas Najświętszej Ofiary.

Krzyż to też znak zwycięstwa.  Zwłaszcza gdy przedstawiony w wiszącej na krzyżu figurce Jezus wcale nie wydaje się cierpieć, a raczej triumfuje. Czasem nie w cierniowej, ale królewskiej koronie na głowie. Krzyż to przecież nie koniec. „Wykonało się” nie było ostatnim słowem Jezusa. Trzeciego dnia  kobietom, które przyszły do Jego grobu powiedział „witajcie”. A potem nie tylko rozmawiał, ale jadł i pił ze swoimi uczniami. Aż do dnia wstąpienia w niebo. Te dwie skrzyżowane belki przypominają, że śmierć to nie koniec. Dla tych, którzy zaufali Jezusowi Chrystusowi jest zmartwychwstanie. Jest zwycięstwo. Nad wszelkim złem, w tym także cierpieniem i śmiercią. Jest wieczne szczęście w niebie.

Bo krzyż jest też znakiem nowego życia. Tak, na krzyżu „życie śmiercią kona, lecz z tej śmierci życie tryska (z pieśni „Króla wznoszą się znamiona”). Najwyraźniej wtedy, gdy w artystycznych wizjach staje się rajskim Drzewem Życia. Puszcza zielone liście, owocuje, w jego cieniu stworzenia znajdują odpoczynek, a w jego gałęziach gnieżdżą się ptaki. „Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie (rajskim drzewie poznania dobra i zła) zwyciężył, na drzewie (Chrystusowego krzyża) również został pokonany. Po krzyżu rozpoczyna się nowe, lepsze, piękniejsze.

Krzyż to też szkoła miłości, szkoła wierności. Bo czymże byłaby niewierna miłość? Krzyż uczy przyjmować to, co  na nas przychodzi, a czego bez zdrady miłości nie da się uniknąć. Niewygodne? Boli? Jeśli miałoby cię to sprowadzić ze ścieżki prawości i miłości, nie schodź....

Przepastna tajemnica. Jeśli czegoś ci w tym skromnym opisie symboliki krzyża brakowało, dopowiedz...

 

Więcej tekstów cyklu znajdziesz klikając TUTAJ

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Marzec 2024
N P W Ś C P S
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
Pobieranie... Pobieranie...