Słysząc o tym epizodzie, radzi byśmy wiedzieć się w roli owego Samarytanina, który jako jedyny wrócił podziękować Jezusowi za uzdrowienie z trądu. Nie bardzo jest jak zweryfikować, jak byśmy postąpili w takiej sytuacji. Wiemy jedynie, ile rzeczy nas na co dzień pochłania, zagarnia naszą uwagę, zabiera czas: tyle zaległości jest do nadrobienia, tyle okazji do wykorzystania, tyle słów, które w końcu można powiedzieć komuś bliskiemu.
To jakże potrzebne zabieganie pozwala nam czasem sądzić, że mamy prawo uznać się za uprzywilejowanych. Tak, inni powinni zrobić to czy tamto, ale my? My możemy sami zdecydować, coś uznać za ważniejsze od zwykłych ludzkich zobowiązań, wskazać okoliczności, które doskonale nas tłumaczą.
Tylko co na to Bóg? Dla niego nie ma ludzi ważniejszych i mniej ważnych, nie różnicuje wymagań, od wszystkich żąda tego samego: byśmy byli jak On.
Dodaj swój komentarz »