Nie wiem, czy to pocieszające: tak żyć ciągle w świetle reflektorów, ze świadomością, że zawsze ktoś nas widzi, zna, przenika. Być może zależy od tego, kto to jest: jeśli uznamy Go za kochającego Boga, wiemy, że nie zrobi nam krzywdy.
Tyle że wiemy również, że przed Nim nie da się kłamać. Bóg nie da sobą manipulować, zamydlić sobie oczu. Grzech nazwie grzechem, zło odgraniczy od dobra. Chowanie głowy w piasek nic nam tu nie da, On zrobi to i tak. Pozostaje nam prośba o wiarę: taką konkretną, mocną, bez cieniowań. Aby grzech, który wrasta w glebę naszego serca, zatonął w morzu Jego miłosierdzia.
Dodaj swój komentarz »