Chciałbym tam być. Razem z „Szymonem Piotrem, Tomaszem, Natanaelem, Jakubem, Janem i dwoma innymi uczniami Jezusa” nad Jeziorem Galilejskim. Chciałbym zobaczyć jak wracają z pustymi sieciami, a potem, gdy zarzucają je jeszcze raz, a te, w sposób zupełnie niezrozumiały, zapełniają się rybami. Chciałbym zobaczyć, jak Piotr rzuca się do wody, by szybciej przekonać się, czy prawdą jest, ze ów stojący na brzegu – jak mówił Jan – „to jest Pan”. I chciałbym siąść razem z nimi na brzegu i jeść podany im przez Jezusa chleb i tę upieczoną przez Niego na ogniu rybę....
Chciałbym tam być, ale nie muszę. Ostatecznie nie było tam też kilku Apostołów, a mimo to uwierzyli. Ten obraz przekonuje mnie, że Bóg nie jest w swojej wielkości wyniosły. Że kocha zwyczajność. I że pewnie ja też nie muszę dla Niego wymyślić czegoś nadzwyczajnego. Ot, jak Piotr i Jan w pierwszym czytaniu stawać przed jakąś Wysoką Radą. Wystarczy zwyczajnie -- właśnie – żyć każdego dnia, w tych okolicznościach, w których los mnie postawił, jak przystało na Jego ucznia....
Modlitwa
Jestem, Panie Jezu, zupełnie zwyczajny. Ze swoją osobowością, swoimi zaletami, swoimi przywarami... Nic wielkiego. Nic, co mogłoby zaintrygować, zwrócić uwagę. Dziękuję Ci, Jezu, że Ty nie domagasz się bycia gwiazdą, ale lubisz zwyczajność...
Dodaj swój komentarz »