Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek prosilibyście Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna.
Naprawdę?
Drugie przykazanie, zakazujące wzywania Boga na daremno, ostrzega między innymi przed wystawianiem Boga na próbę. „Proszę, daj, okaż swoją moc, abym uwierzył /umocnił wiarę /pokochał /pokochał bardziej” (niepotrzebne skreślić). Szanuję to, nie chcę Boga szantażować. Ale Jezus nie mówi: możecie prosić; możecie prosić, gdy dociśnie was najgorsza bieda. On zachęca: proście. Czyli chyba także wtedy, gdy potrzeba nie jest skrajna. Proście, chcę, żebyście wysłuchani mogli się radować.
Chyba trochę się w tym gubię. Pamiętam, że sporo moich próśb po mojej myśli nie zostało wysłuchanych, a zamiast radości przychodził smutek pytania dlaczego. Źle prosiłem? Prosiłem o niewłaściwą rzecz?
W tym rozdarciu między ufnością i obawą przed wystawianiem Boga na próbę próbuję znaleźć złoty środek. Odnajduję go w każdej prośbie zawierając jakoś ostatecznie owo „bądź wola Twoja”. Ale pewny jestem, że Boża wola i moja są zgodne tylko wtedy, gdy proszę o zbawienie siebie, bliskich i całego świata.
Dodaj swój komentarz »