Wydawać by się mogło, że mamy to obcykane. My, chrześcijanie. Od pokoleń ćwiczeni w dziękczynieniu, w przyjmowaniu tego co jest, w dawaniu światu tego, co najcenniejsze – Dobrej Nowiny o Chrystusie. Nie oglądając się na trzos, zawsze w drodze, zawsze gotowi do posługiwania, przebaczający wszelkiej maści Aleksandrom…
Tyle że tak osobiście zazwyczaj wcale nie czujemy się ani przygotowani, ani mocni. Jakoś nie wykształciła nam się trzecia ręka do dawania ani oczy dookoła głowy, by łatwiej dostrzec potrzebujących. Innymi słowy: idziemy w ten świat z tym, co mamy. Niewiele tego? Być może. A jednak jesteśmy pokarmem w tym świecie wilków – owcami.
Takimi, które wybiera, wzmacnia, prowadzi Pasterz.
Dodaj swój komentarz »